piątek, 30 marca 2012

Rozdział 13

****Liam****

Dziewczyna wpadła pluskiem do wody . Zaczołem się śmiać i myśleć jaką będzie miała mine jak się wynurzy . Najprawdopodobniej będzie chciała mnie ,,zabić '' no ,ale to zaczyna się robić wkurzające , jak dziewczyny nie mają zamiaru wejść do wody bo zniszczą sobie fryzurę , albo zniszczą makijaż . Troche mnie to dziwiło ,że Meredith też miała takie podejście do wody jak te dziewczyny z toną tapety  na twarzy . Bo ona była inna..

Rozejrzałem się po morzu . Dziwne ,że się jeszcze nie wynużyła . Trochę zaniepokojony zaczołem sobie analizować cały przebieg tego wrzucania do wody . Była przez cały czas spięta ,przechodziły ją dreszce i miałem wrażenie ,że zaczeła dużo szybciej oddychać . Wcześniej jakoś nie zwróciłem na to uwagi . Po prostu myślałem ,że chce się wymigać od małej kapieli w morzu . Teraz wszystko sobie uświadomiłem . Zawsze obok wody zachowywała ogromną ostrożność . Przy basenie u niej , albo na imprezie u Scarlet z której wybiegła po tym incydencie z Charlim . Nie chciała wogóle o tym mówić , zawsze szybko i sprawnie zmieniała temat . To wszystko jakoś musiało się łączyć .Nigdy nie podchodziła do wody bo wiązała jej się z jakimisprzykrymi doświadczeniami . Ona przez ten całay czas śmiertelnie się bała...

-Co ja zrobiłem..-powiedziałem szeptem i szybko wskoczyłem do wody .Zaczołem się rozglądać pod wodą , ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć .Bałem się ,że właśnie ją staciłem . Przed oczmi ciągle stawała mi jej twarz . Za drugim zanużeniem zauważyłem opadające na dno ciało . Jak najszybciej podpłynołem i wyciągnołem ją obejmując w tali . Wynurzliśmy się w miejscu gdzie nawet ja nie miałem dna . Trzymałałem ją mocno obejmując . Ona trzymała się mnie jeszce mocniej i przez cały czas płakała .Boże co ja zrobiłem ...

-Zabierz mnie staąd szybko -powiedziała przez ciężki płacz .Szybko podpłynołem z nią na grunt , wziołem ją na ręce i szybko pobiegłem w strone plaży . Tam ostrożnie położyłem ją na piasku . Przez cały czas nie mogła opanować płaczu , za każdą jej łzą czułem jakby mi rozrywało serce .

****Meredith****

Wreście znalazłam się na lądzie . Czułam się tu bezpiczniej ,ale i tak nadal czułam jakbym się dusiła znajdując się głęboko pod wodą . Nie mogłam opanować płaczu . Już dawno opuściłam to straszne mijsce jednak nadal nie mogłam zapomnieć tego ogromnego strachu .

Liam podał mi ręcznik . Wziełam go od niego i okryłam się nim nadal płacząc .

-Meredith ..Ja cię bardzo przepraszam . Ja nie wiedziałem ...-powiedział smutnym głosem i połążył mi rękę na raminiu.

-Nie dotykaj mnie !!! -wrzasnełam.Cofnoł rękę .

-Mere..-już nie dokończył ,ponieważ mu przerwałam .

-Już nawet się nie odzywaj !

-Przepraszam..

-Idź stąd ! Nie chce cie już widzieć !

-Jak chcesz -powiedział cicho z opuszczonoł głową .

-No zjeżdżaj !!!-wrzasnełam perzez łzy .Ruszył się wreście z mjejsca i poszedł .Już nie płakałam spowodu tej całej afery z wodą . Tylko dlatego ,że ufałam mu . A on zniszczył te zaufanie w trakcie 10 min . Odnowił moje najgorsze wspomnienia i dodał do nich dzisiejszy dzień . Już nie chce go znać ...

-Co się stało ?-spytał znajomy głos .Podniosłam głowe i zobaczyłam Matthewa .

-Nic -opowiedziałam krótko wybuchając znowu płaczem .Przysiadł się do mnie i objoł mnie ramieniem .

-Chyba ci jednak nie uwierze -powiedział mi słodko do ucha .

-Bo Liam ..-przerwałam nie chciałam już nic mówić .

-Nie przejmuj się nim -pocieszał mnie Matthew a ja się w niego wtuliłam.

Nie spałam tej nocy dobrze .Jak udało mi się zasnąć to odrazu nękały mnie koszmary i budziłam się z krzykiem .Za każdym razem śniło mi się to samo . Za każdym razem ,za każdym... Spojrzałam za zegarek była 4 w nocy . Nie mogłam zasnołć . Postanowiłam zaczrpnąć świerzego powietrza . Wyszłam na na balkon .Odrazu orzeźwiło mnie chłodne powietrze . Wziełam głęboki oddech . Spojrzałam w niebo -była piękna gwieździsta noc . Rozejrzałam się po ogrodzie . Wszystko piękiej wyglądało w blasku kziężyca . Po pewnym czasie mój wzrok padł na basen . Woda stał nie ruchomo . Coraz bardziej wpatrywałam się w wode jakbym miała tam znaleźć coś cennego . Nagle zawiał mocniejszy wiatr . Włosy latały mi we wszystkie strony zasłaniając twarz a woda gwałtownie się poruszyła . Jakby czegość chciała...

,,Wszędzie była ciemność- jedna nieograniczona ciemność. Spadadłam na dno i widziałam tylko kilka ulatniająjących się ostatnich bąbelków powierza na demną .Było mi strasznie zimono , choć teraz już mi to nie przeszkadzało . Nic teraz nie czułam . Wcześniej tak,owszem . Najpierw była panika . Potem nie miałam juz sił , więc sie poddałam . Opadałam i czułam strach . Teraz jednak nic nieczuję . Obraz się rozmazuje i koniec .....''

Na ułamek sekundy znalazłam się w jeziorze.Krzyknełam i szybko wróciłam do pokoju . Zatrzasnełam drzwi i zsunełam się po nich .Położyłam się na podłodze .Policzkiem dotykałam zimnej podłogi i zaczełam cicho płakać .

Obudziłam się rano na podłodze . Wstałam cała oboloła . Spojrzałam na zegarek było po 11 . Ubrałam się , a potem zeszłam na dół . Ciocia malowała a Paul jej towrzyszył obejmując ją od tyłu . Nie byłam w najlepszym chumorze lekko mówiąc ,więc stwierdziłam że może spróbuję się odpręzyć . Wziełam kilka kartek z mojego pokoju ,złapła za ołówek i zaczełam szkicować . Faktycznie , trochę się odprężyłam . Po 40 min rysowania spojrzałam się na rysunek . Dopiero teraz zauważyłam ,że nie świadomie przez cały czas rysowałam morze . Wkurzyłam się znotłam rysunek i ze złością rzuciłam nim o ścianę . Potem usłyszałam dzwonienie dzwonka do drzwi . Był to pewnie Matthew . Umuwilismy się wczoraj na spacer .Tylko ,że umuwieni byliśmy na 16 ! Ten czas nie mógł tak szybko lecieć . Spojrzałam na zegarek . Było po 16 !! Boże jak ten czas szybko leci . Zbiegłam po schodach na dół i otworzyłam drzwi . Nie myliłam się , stał w nich Matthew .

-Jak się czujesz ? -spytał zatroskany .

-Może być -powiedziałam nie przekonując go .

-To co idziemy ?-spytałam wymigując się od jakich kolwiek pytań na moj temat .

-Jasne -powiedział usmiechnięty . Powiedziałam cioci ,że wychodzę i wyszliśmy przed dom . Akurat przed nami z drugiej strony chodnika wyszła moja paczka .Nie było w śród nich Liama. Odrazu podbiegła do mnie Sarah

-Czemu nie odbierasz ??-spytała zdenerwowna .

-Mam wyładowaną komórkę -skłamałam .Nie odbierałam bo nie miałam ochoty z nikim rozmawiać ,ale Matthew wczoraj bardzo mi pomógł więc się zgodziłam .Nie chciałam mu odmawiać po tym co dla mnie zrobił . Wtedy dostałam sms-a i wszyscy to usłyszeli .

-Jak możesz kłamać -powiedziała zła Jane.

-Po prostu z nikim nie chce teraz gadać !-odciełam jej się .

-Ale z nim chcesz !-krzykonoł Colin wskazując na Matthewa .

-On chce mi pómuc- powiedziałam wściekła przez zaciśnięte zęby .

-A my nie !!-wydarł sie Justin. Wtedy podszedł do nas Liam .

-Mieliście na mnie zaczekać..-powiedział nie dokańczjąc Liam .

-Co on tu robi !?-powiedział wściekły Liam spoglądając na Matthewa .

-Meredith woli go niż nas -poiwiedział Colin .Liam podszedł do Matthewa i szarpnoł go za koszulke i przycisnoł do pobliskiego drzewa .

-Spróbuj się do niej zbliżyć ..-powiedział Liam przyciskając mocniej Matthewa do drzewa .

-To co ?!!-zapytałam wściekła . Odepchnełam Liama od Matthewa bo mi się nie opierał .

-Wiecie co ?! Tak , wole go od was !!!-krzyknełam .

-Odpirdolcie się odemnie !!!-jeszcze głośniej krzyknełam. Wziełam Matthewa za ręke i odeszliśmy od nich w przeciwnym kierunku .
-----------
1)No ja poprostu Was pozabijam !!!
wchdodzicie na mojego bloga i z kazdym rozdziałem mam mnóstwo
wyświetleń , ale komentarz tak strasznie trundo zostawić !!
To ci zajmie pare minut a dla mnie to bardzo bardzo WAŻNE !!!
2)Dziękuję gorąco za wszystkie pozostawione komentarze !! :D
Nawet nie wiecie jak jestem Wam wdzięczna !! :D :D
3)No i co do rozdziału .
Jak Wam się podoba ???
Co najbardziej , co najmniej ?
Jak są jakieś nie jasności to śmiało pytajcie :D

Dość krótki bo wrednoty nie komentujecie ...
Pozdrawiam :***

środa, 28 marca 2012

Rozdział 12

Wreście dotarliśmy do zatłoczonego lotniska . Wreście bo jakoś nie mogliśmy dotrzeć .Powodem była oczywiście Justin i jego zamiłowanie do słodyczy . Mieliśmy trzy przystanki :na lody , gofry a potem na sheka . Co dziwne najbardziej popędzała go Sarah ! Tak , właśnie Sarah , która kocha różne słodkości nad życie . Już naprawde nie mogła się doczekać spotkania z Jendenem . Wracając do tematu to staliśmy jak już wspomniałam w grupce na lotnisku rozgladając się za wysokim brunetem . Najbradziej nie cierpliwa była Sarah . Chodziła we wszystkie strony i wyginała szyje w wszystkie możliwe pozycje szukając wzrokiem Jendana .

-No gdzie on jest ..-powiedziała zniecierpliwiona Sarah .

-Napewno niedługo przyjdzie -powiedział Justin kładąc rękę na plecach Sahry pocieszając ją . Uśmiechneła się do niego i popatrzyli sobie nawzajem w oczy . Po paru sekundach nasz wzrok padł na chłopaka Sahry . Jenden szedł w naszą strone ciągnoł za sobą swoją walizkę . Stanoł przed nami uśmiechnięty ,a gdy zobaczył Sahre jego twarz zawiatała jeszce większy uśmiech .Dziewczyna wyrwała się Justinowi i wpadła w objęcia Jendena . Spojrzeli sobie głęboko w oczy i delikatnie się pocałowali .

-No wreście myślałam , że nie przyjedziesz -powiedziała słodko Sarah .

-No coś ty do ciebie ?! Do ciebie na koniec świata -powiedział uśmiechnięty i szybko pocałował dziewczynę .

-No dobra , a my ?-przpomniałam o nas Jendenowi .

-A no tak ! Cześć wszystkim- powiedział Jenden nadal obejmując Sahre .Przywitaliśmy się z nim .

- Sarah nas poprosiła ,żebyśmy jej potowarzyliśmy na lotnisku . Misja wykonana ! -powiedział Colin .

-No , a teraz idzcie sobie gdzie chcecie . Ja po tym całym dniu włączjąc naszą ,,małą '' bitwe jestem padnięta-powiedziała Jane .

-My idziemy , a wy róbcie sobie co chcecie gołąbeczki -powiedziałam ,a wszyscy mi przytakneli .Sarah z Jendenem najprwdopodobniej pojechali do domu ojca Jendena bo tam będzie mieszkał przez najbliższy czas . Reszta nas wracała wolnym krokiem do domu .

-Trrrzzzzt .. bum ..para-ra -wydał z siebie jakieś dziwne dźwięki Colin .

-Ej , co ci ?-spytała podejrzanie Liam .

-Właśnie wyczerpałem swój dobowy zapas energi -powiedział Colin siadając na środku chodnika .Spojrzeliśmy się na niego jak na wariata , ale potem sami stwierdzilismy ,że jesteśmy wykonczeni po tej bitwie ,a potem po sprzątaniu i wogóle po całym dniu ,więc się do niego przysiedliśmy . Tak ! Siedzieliśmy po turecku oprci o siebie bo jak to ujoł Colin ,,właśnie wyczerapałem swój dobowy zapas energi '' .Ludzie raczej nas omijali ,ale w większość posyłała nam pełne zdziwnia spojrzenia , a nam już było wszystko jedno . Machaliśmy im wyszczerzając się do nich , albo robiąc z siebie jeszcze większych idiotów robiliśmy głupie miny .

-Zaraz chyba zasne -powiedział Liam zmęczonym głosem .

-No to ja przyłącze się do ciebie -powiedziała Jane zamykając oczy .

-Ale warto było -powiedział szczerząc się Colin .

-Najlepsza bitwa wszech czasów -powiedziałam z zachwytem .Potem wreście wstaliśmy . Po jakimś czasie zauważyliśmy stoisko z mega dłuuugimi żelkami . Nagle zrobiłam się głodna widząc te słodkości .

-Żelki !!-wydarłam się .Wszyscy pobiegliśmy do stoiska oprócz Justina .

-Justin ! Żelki ! Niesłyszałeś ?!-zdziwił się Liam .Dopiero teraz sobie uświadomiłam ,że od opuszczenia lotniska jeszce ani razu się nie odezwał .

-Ja chyba dzisiaj zpasuje -powiedział przymulony . Wszyskim opadły szczęki . Justin nie miał zamiaru zkorzystać z takiej okazi . Normalnie był by pierwszy przy stoisku i połowe by wykupił !!!

-Justin , co się stało ?-zapytałam .

-Nic , spotkamy się jutro -powiedział ponuro i poszedł sobie .Jeszcze przez 5 min gapiliśmy się w to miejsce gdzie przed kilkoma  minutami stał Justin . Stwierdziliśmy , że musi sobie pewne rzeczy przemyśleć , więc zostawilismy go w spokoju . Kupiliśmy sobie po żelku , pochodziliśmy sobie jeszce z 30 min i porozchodziliśmy się do domów . Każdy była troche przygnębiony zachowaniem Justina . Najgorsze było w tym ,że nie wiedzieliśmy o co mu chodzi i nie możemy mu pomuc .

Rano obudziły mnie jakieś wrzaski z ogrodu . Nie mogłam przez je spać . Zakryłam gołowę poduszką i prosiałam ,żeby te straszne dzwieki ustąpiły ,ale moje proźby nie zostały wysłuchane . Wygramoliłam się z łóżka i pobiegłam na swój balkon . Wyjrzałam na ogród . Na wodzie w basenie unosił się lekko nadmuchany materac , a na nim leżała Beti i słuchała muzyki . Oczywiście przy tym musiała śpiwać . Te wrzaski i dźwięki nie do zniesienia to była moja ukochana siostrzyczka , której śpiewanie nie szło tak dobrze jak projektowanie ciuchów .

-Beti ! -krzyknełam , ale ona nie zwróciała uwagi .

-Ucisz się wreście ! -znowu się wydarłam . Zero rekacji . Wogóle mnie nie złyszała .Zeszłam szybkim krokiem na dół ,a potem wbiegłam do ogrodu . Moja siostra nadal sie wydzierała jak opętana , lecz teraz była do mnie odwrócona tyłem i mnie nie widziała .

-Litości !-wrzasnełam . Znów nie zareagowała . Do głowy wbił mi się podstępny pomysł . Znajdowała się dość blisko krawędzi basenu ,więc odważyłam się podejść bliżej wody . Podkradłam się do niej od tyłu chwyciłam za materac i wykręciłam go zgrabnym ruchem . Beti wylądowała pod wodą . Szybko się wynurzyła ,wyszła z basenu ociekająca wodą  . Spojrzała na mnie morderczym wzrokiem . W tej chwili pomyślałam ,że to jednak nie był za najlepszy pomysł .Zaczełam uciekać a ona biegła  za mną . Najpierw okrążyłyśmy dom z 3 razy potem wbiegłam do salonu , przebiegłam przez kuchnię do korytarza . Tam zawitał mnie uśmiechnięty Liam .

-Cześć , idziemy na pl...-nie dokończył bo szybko chwyciłam go za ręke i pociągnełam w strone mojego pokoju . Za nami biegła wkurzona Beti . Gdy tylko wbiegliśmy do mojego pokoju szybko zamknełam drzwi i zastawiłam je krzesłam . Oparłam się ciężko  o ściane . Do drzwi dobijała się Beti . Waloąc w nie i krzycząc coś o zepsutej fryzurze . Potem usłyszałam zbieganie ze schodów . Wbiegłam na balkon i dostrzegłam w ogrodzie moją siostre . Zebrała swoje rzeczy , a potem zadzwoniła jej komórka . Gadała po francusku czyli jakieś sprawy z pracy . Dobrze znałam francuski bo często przyjerzdżałam do Beti odwiedzić ją w wakacje . Ztego co zrozumiałam to właśnie komuś powiedziała ,że za 5 min będzie . Czyli pewnie dzwoniła jej klijentka i teraz jedzie do pracy . Całe szczęście . Te drzwi długo by nie wytrzymały ..Spojrzałam na Liama .Uśmiechnięty bardzo uważnie mi się przyglądał .

-Co ?-spytałam zdziwona jego zachowaniem .

-Nie wiem co tu się dzieje , ale wiem że uroczo wyglądasz -powiedział Liam . Spojrzałam na siebie . Zarumnieniałam się . No tak !!! Byłam jeszcze w samej piżamie . Czyli w przudłygiej bluzce ,która ledwo sięgała mi za tyłek .Naciągnełam bluzkę niżej .

-To jest odpowiedni moment ,abyś sobie poszedł -powiedziałam zażenowana .

-Ale ..

-Nie ma żadnego ,,ale ''-powiedziałam i wypchnełam go z pokoju . Szybko się przbrałam i wyszłam z pokoju zastając Liama .

-Odrazu lepiej -powiedziałam zamykając drzwi .

-Jak dla mnie mogłaś zostać w tym co miałaś jakieś 10 min temu na sobie -powiedział Liam z łobuzerskim uśmiechem na twrzy .

-No to jesteś w tym osamotniny -powiedziałam i wypiełam mu język . Zeszliśmy na doł i tam zjadłam szybko śniadanie.Powinien to być raczej obiad bo była 14 ,ale w moim przypadku właśnie jadłam śniadanie   . Okazało się , że Liam tu przyszedł wziąć mnie na plaże . Pozostali pewnie już dawno wylegiwali się na słoneczku .Szybko zgarnełam potrzebne rzeczy i poszliśmy  . Byli już tam Jane , Colin i Sarah z Jendenem . Ich rzeczy były rozłożone na gorącym piasku , a oni sami grali w siatkówkę .

-Hej ! -krzyknełam do nich wszystkich , a oni mi odkrzykneli .Rozejrzałam się po plaży .

-Nie ma Justina -stwierdziłam .

-Dzwoniliśmy do niego , ale za bardzo po wczorajszym dniu nie chcielismy się do niego wpychać do domu na hama -powiedział Liam przysiadając się do mnie .

-Ciekawe co się stało ?-powiedziałam . Nie zdążyłam się zastanowić bo właśnie dołączył do na Justin ! Nie wyglądał już na przygnębionego . Na jego twrzy teraz zagościł ogromny uśmiech . Zajadał loda i zbliżał się do nas .

-Już wszystko w porządku ?-dopytała się Liam .

-Ale co w porządku , nie wiem o co ci chodzi -powiedziała Justin jak gdyby nic .

-Przecież ..-zdziwiłam się .

-Jest ok -powiedział uśmiechnięty Justin dokańczjąc loda . Dziwne . Nie wiem już o co chodzi . Widocznie chciał udawać ,że nic się nie stało . Jak on to i my . Liam ze mną i Justinem dąłączyliśmy do przyjaciół grających w siatkówke . Potem oni powłazili do wody , a ja rozłożyłam sobie ręcznik i zamykając oczy zaczełam się opalać .

Gdy otworzyłam oczy oparłam się na łokciach i rozejrzałam się . Na plaży już nikogo prawie nie było . Wogóle zrobiło się już troche chłodniej . Wyjełam komórkę z rorby i spojrzałam na godz. Była 16:12 , musiałam zasnąć ! Jeszcze raz rozejrzałam się po plaży tym razem w znalezieniu jednego z moich przyjacioł . No nie wierze zostawili mnie tu samą ! Usiadłam i jeszcze uważniej się rozejrzałam . Wokół mnie nie było nikogo ani żadnych rzeczy . Spojrzałam w bok a obok moich rzeczy leżały zanjomy mi ręcznik . Czyli Liam gdzieś tu jeszce tu był . Wtedy zobaczyłam go wychodzącego z morza .

-Myślałam ,że mnie już tu zostawiliście -powiedziałam z wyrzutem .

-No co ty? Ciebie?!-powiedział porząsając swoimi lokami .Uśmiechnełam się .

-A gdzie pozostali ?

-Zgłodnieli i poszli na pizze . Mamy do nich dołączyć -powiedział . Spojrzałm w morze . Było dzisiaj wyjątkowo piękne , ale i tak za nic w świecie nie zamierzałam nawet podchodzic do niego na metr.

-Morze dziś pięknie wygląda -powiedziałam przyglądjąc ze strachem wodzie .

-No właśnie a ty jeszcze nigdy nie posmakowałaś naszego morza -zauważył Liam .

-I nie zamierzam -powiedziałam z poważną miną .

-Czemu ?-powiedział zdziwony i wzioł mnie na ręce . Zaczoł mnie nieść w kierunku poruszającej się delikatnie wody .

-Boże...Liam błagam cię odstaw mnie na plaże -powiedziałam . Serce zaczeło mi szybciej bić . Bałam się ! Starsznie się bałam . Chwyciłam się go  instynktownie  mocniej   .Byliśmy coraz bliżej wody .

-Przesadzasz

-Wcale nie . Proszę cię ..-powiedziałam bardzo cicho . Srach odjoł mi mowe . Już prawie nic nie mogłam wydusić . Chciałam się na niego wydrzeć , żeby mnie zostawił , szarpać się ! Chociaż trochę wykrzesać z siebie rzycia , ale ja nie umiałam .Gdy chłopak dotkonoł palcami wody aż zadrżałam . Wstrzmałam oddech . Nigdy w życiu tak się nie bałam . Chłopak wchodził coraz głebiej ,a ja zacisnełam paznokcie mocniej już pewnie wbijając mu je w skóre .

-Liam..-ledwo się odezwałam a po policzku poleciała mi łza .Byliśmy już na takiej głębokości że dotknełam palcem u nogi wody . Zaczeły mnie przechodzić nieprzyjemne ciarki ,a serce tak mi dudniło ,że myślałam że zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej .Tragicznie się bałam . Chłopak pewnie myślał ,że nie chce wejść do wody bo sobie rozmaże makijaż albo zniszczę sobie fryzurę . Źle myślał .. Ja przeżywałam tu istne piekło !!! Liam wzioł mocny zamach i wrzucił mnie na głęboką wodę . Musiał użyć dużo siły bo byłam do niego mocno przyklejona .

Zaczełam lecieć . Przez pare sekund unosiłam się w powietrzu , ale wydawało mi się jakbym leciała godzinami . Wpadłam do wody . Nie umiałam pływać ! Nigdy się nie nauczyłam przez tamto zdarzenie sprzed 6 lat . Automatycznie opadłam na dno .Powoli..Znalazłam  się nagle wspmnieniami nie w LA w bękitnym morzu z bajeczną pogodą . Tylko w zimnym , brudnym . ciemnym jeziorze . Tam gdzie już nigdy nawet wspomnieniami niechciłam wracać ..

,,Wszędzie była ciemność- jedna nieograniczona ciemność. Spadadłam na dno i widziałam tylko kilka ulatniająjących się ostatnich bąbelków powierza na demną .Było mi strasznie zimono , choć teraz już mi to nie przeszkadzało . Nic teraz nie czułam . Wcześniej tak,owszem . Najpierw była panika . Potem nie miałam juz sił , więc sie poddałam . Opadałam i czułam strach . Teraz jednak nic nieczuję . Obraz się rozmazuje i koniec .....''

Przed oczami stanoł mi najgorszy koszmar ..
------------------------
No i rośnie napięcie ,haha :D
Piszcie co sądzicie o 12 rozdziale . Starałam się nie
popełniać błedów ,ale napewno się jakieś znajdoł :/
Właśnie przed chwilką zkończyłam i odrazu daje^^
Dziękuje za wszystkie komentarze !!:D Zostawiliście
ich pod ostatnim 15 !!! Bardzo Wam dziękuje !!
Oby tak dalej :D Chciałabym jeszcze prosić o komentarze
jeszce raz xD Wszystkie ANONIMY ,które to czytają też !!

Tyle razy wchodzicie , a nie komentujecie :/
Bardzo proszę o komentarze ...
Pozdrawiam :****

poniedziałek, 26 marca 2012

Rozdział 11

-Jak ty urosłaś maluchu !!-powiedziała ściaskając mnie Beti .

-No wypraszam sobie , maluchu ?!

-Nie mogę się przyzwyczić że już nie długo skończysz 17 lat ..-powiedziała w zamyśleniu .

-No a ja nie mogę się przyzwyczaić ,że mieszkasz na innym kontynęcie . Co cie sprowadza do Los Angeles panno Elizabeth ?

-Sprawy z paracy . Mam zlecenie od klijetki . Miałam wysłać jakiegoś pracownika ,ale zmieniłam zadanie jak sobie przypomniałam gdzie teraz mieszka moja sostrzyczka -powiedziała z uśmiechem na twarzy .

-Na ile zostajesz ?

-Nie wiem, zależy jak szybko wszystko pójdzie . Myślę ,że 2 tygodznie może więcej ,a tak wogóle nieźle sie tutaj urządziłyście -powiedziała do nas Beti rozglądajoc się po pokoju z rozszerzonymi oczmi .

-Mówie ci też byłam zaskoczona -powiedziałam , a po chwili z kuchni wyszedł Paul umazany w jakimś sosie .

-Panie ! Do stołu podano -powiedział Paul . Podeszła do niego ciocia i palcem przejechała mu po twarzy zbierając sos .

-To co dzisiaj jemy ?-zapytała ciocia Judit posmakowując sosu .

-Zobaczysz -powiedział Paul , wzioł ciocię na barana i pobiegł do jadalni .

-Oni tak zawsze ?-zapytała przez śmiech Beti kierując się ze mną do jadalni .

-Czy oni tak zawsze ? Czasami czuję się jakbym mieszkała z dodatkową  dwójką nastolatków -powiedziałam i akurat weszłyśmy do jadalni . Tam ciocia zdążyła zejść z Paula . Siedziała po turecku na krześle ,a on nakładał na talerze po kawałku jakiejs ryby . Miało to jakąś nazwe , ale nawet nie prbuje tego wymuwić bo boję się ,że połamię sobie język . Dla mnie po prostu jedlismy jakąś rybę w jakimś pysznym sosie .Pod koniec kolacji ciocia się zerwała z mjejsca , gdyż naszła ją niespodziwana , gwłatowna wena ,a Paul wyszedł z domu , ponieważ miał jakieś wezwanie z pracy .Ja z Beti pospszątałyśmy ze stołu a potem włozyłyśmy brudne naczynia do zmywarki .Pokazałam siostrze jej tymczsowy pokój , czyli nasz pokój gościnny . Rozpakowała walizkę a potem zrobiłyśmy dwie duże miski popcornu i jak za dawnych dobrych czasów razem z ciocią i Beti usiadłyśmy na kanapie przed telewizorem oglądając jakąś komedie .

Nastepnego dnia obudziłam się w doskonałym chumorze ,ponieważ w 100 % wreście , nareście wyspałam się . Zeszłam do salonu na kanapie siedziała cała piątka moich wariatów rozwalonych na kanapie i  ogladających jakiś film . No tak !! Dali mi się wyspać , ale i tak musieli mi się walić do domu . Gdy tylko mnie zaobaczyli z uśmiechem się przywitali .

-No nasza śpiąca królewna wstała -powiedział Liam .

-Nie dało się ich wywalić -powiedziała Beti wychodząc z kuchni z kubkiem kawy .

-No właśnie Mer twoja śliczna siostra chciała nas wywalić -poskarżył się Justin .

-Nie dziwie jej się -powiedziłam wciskając się między Sahre a Jane .

-No , ale byłam z nimi i Beti mnie jeszcze pamięta ,więc ..-powiedziała niedokańczjąc Sarah .

-Więc jest cacy !-krzyknoł wesoło Colin .

-,,Cacy'' ?! Skąd ty wytrzasnołeś ,,cacy ''-powiedziałam nie mogąc się przestać się śmiać .

-No co ?! Cacy to bardzo normalne słowo -powiedział obarżony , ale ja nie mogłam się przestać śmiać . Już mnie brzuch bolał .

-Ej , zróbcie coś ona się śmieje z mojego cacy !

-Colin jesteś dziwny a Mer jeszcze dziwniejsza . Najprościej się do was nie przyznawać -powiedziała Jane .

-Mer , ona jest dla nas wredna !-krzyknoł Colin .

-Ona zawsze jest wredna -powiedział Liam .

-Ale dzisiaj jej się oberwie -zdecydowałam . Z Colinem złapaliśmy za poduszki i zaczelismy gonić Jane po całym domu .

-Ja wychodze !!Zostajecie sami !-krzykneła Beti wychodząc z domu . Te nasze,, ukaranie'' Jane zkończyło się jendą wielką bitwą na poduszki . Nie mam pojęcia jak dołączyli do nas pozostali . Po prostu jakoś się stało . Wyczerpani po 2 godz. biegania stwierdzilismy ,że mamy dość . Największe szkody przy tym chyba poniosła Sarah , bo zmowu wylądowała za sprawą  Justina w wodzie (w moim basenie ).Dałam jej jakieś ciuchy do przebarnia i poszliśmy na sheka . Gdy szliśmy z shekami w rękach zadzwoniła moja komórka .

-Halo ?

-Meredith ! Już do domu ! -odezwała się zła Beti .

-Ale , co ja ..-jeknełam .

-Szybko zanim ciocia wróci z Galerii !

-No dobra już idę -powiedziałam niechętnie .

-Gdzie idziesz ?-zapytał Liam .

-Do domu , nie wiem czemu ,ale Beti chce mnie tam natychmiast .-powiedziałam . Pożegnałam się z nimi i szybko wróciłam do domu .

-Co się stało ?-zapytałam wchodząc do salonu . Wtedy zrozumiałam wszędzie było w pełno pierzu z poduszek . Był dosłownie wszędzie !Pozostałości naszej porannej bitwy . A po środku stała moja wkurzona siostra . Nie cierpiała bałaganu . Nie wiem jakim cudem wczesnieśniej mogliśmy tego nie zauważyć . Zaczełam się śmiać z Beti . Bajecznie wyglądała posród tego pierzu z tą jej wkurzoną miną .

-No i z czego się śmiejesz ! Jak ciocia to zobaczy wścieknie się !

-Czemu się wścieknę ?-zapytała ciocia akurat wchodząc do domu .

-Boże kochany ...

-Jestes zła ?-zapytałam troche zdziwiona .

-Nie no co ty . Właśnie naszła mnie wena !-powiedziała ciocia i ruszyła w kierunku swojej pracowni .Beti była pełna zaskoczenia .

-Ona nigdy się nie gniewa -wytłumaczyłam .

-A tak wogóle to ślicznie wyglądacie wsrod tego pierzu  !-krzykneła ciocia Judit z pracowni .

- Boże zapomniałam jak to mieszkać z ciocią-powiedziała Beti opadając na fotel .

-Beti , Beti co ten Paryż z tobą zrobił .. -powiedziałam śmiejąc się .

-Same dobre rzeczy-powiedziała i zarzuciła włosy do tyły śmiejąc się .

-Już nie pamiętasz co to zabawa -zarzuciłam jej .

-Oooo teraz , to przesadziłaś ! -powiedziała i walneła mnie poduszką .

-Osz ty !-wziełam poduszkę i oddałam jej .Ganiałyśmy się po salonie , aż przerwał nam Paul .

-O , nie dziewczyny litości ...-powiedził zrezygnowany Paul .

-Nie martw się kotku . One będą to sprzątać -powiedział ciocia wychodząc ze swojej pracowni .

-No mam nadzieje -powiedział Paul i pocałował ciocie .

-No to bierzcie się za sprzątanie -powiedział Paul .

-Ale ja nic nie zrobiłam . Te przyozdobienie salonu to wyłącznie wina Meredith , a ja mam pracę -powiedział Beti i już jej nie było .

-Miłego sprzątania -powiedziała uśmiechnięta ciocia wychodząc z Paulem .Zostawili mnie tu samą . Nie ciocia z Paulem i Beti . Tylko te łobuzy jedne nie dobre !!!!Jestem na nich wściekła !!Szybko chwyciałam za komórke i zadzwoniłam do Liama . Po paru sygnałach odebrał .

-Halo ?

-Ja ci dam halo ! Cała piatka ma być u mnie za 10 min ! Jak nie to porozrywam na syrzępy !!-wydarłam się i zakończyłam rozmowe .Usiadłam na fotelu , założyłam noge na noge i czekałam na nich . Po 7 minutach wszyscy wparowali zdyszni do domu .

-Oooo..-powiedział krótko Justin ,gdy zobaczył salon .

-Jak my to przegapiliśmy ?-zapytała Sarah.

-Już nawet nic nie mówcie ..-powiedziałam zażenowana .

-Nie będe tego sprzątać sama -powiedziałm stanowczo .

-No już , już nie denerwuj się . Złość szkodzi urodzie . Pomożemy ci-powiedziała Jane . Po tych słowach wzieliśmy się za robote . Po jakiejś pótorej godz. uporaliśmy się ze wszystkim i zmęczeni rozwaliliśmy się na kanapie . Jednak zabardzo to sobie nie odpoczelismy bo o 17 samolot Jendena ladował w LA ,a Sarah nas bardzo bardzo bardzo ładnie poprosiła żebyśmy pojechali z nią . No więc ruszyliśmy nasze zwłoki i pojechalismy na lotnisko.
--------------------------
Dziękuje za wszystkie komentarze :D !! Zachęcam was
wszystkich do komentowania nawet anonimy :D

Jak przeczytasz to SKOMENTUJ !!!!!Proszeeee to dla mnie BaRdO wAżNe ^^
i jeszce bardzo bardzo bardzo dziękuje za
ponad 1000 WEJŚĆ !!!!  Jesteście kochani ^^

piątek, 23 marca 2012

Rozdział 10

Było ciemno i dość chłodno . Na rękach pojawiła się gęsia skórka .Otarłam rękami twarz z wyschnietych łez .Wziełam głęboki oddech i rozejrzałm się . Wcześniej jakos nie zwróciłam uwagi gdzie jestem . O niczym nie myślałam . Po prostu biegłam przed siebie .Stałam na klifie . Spojrzałam w dół i zobaczyłam ogromną przepaść . Na dole potężne fale rozbijały się o skały z hukiem . Gwałtownie odsunełam się do tyłu w sutek czego wywróciłam się na zimny piach . Nie wiedziłam co ze sobą zrobić .. Zdjełam szpilki i położyłam obok siebie . Wyjełam wsuwki z włosów i je rozpuściłam . Jeszcze raz otarłam twarz i spojrzałam w morze . Te wpomnienia były takie realistyczne . Jakbym z nowu była w domu z tatą i Beti ... ale teraz już te czasy mineły i jest mi dużo łatwiej ,lepiej . Jednak wspomnienia zostaną i tak łatwo nie zniknom . Wziełam buty w rekę i ruszyłam w sronę domu . Jakoś udało mi się dojść na główną droge i potem szłam z 40 min na boso do domu . Gdy już byłam przed domem otworzyłam deliatnie drzwi i weszłam do domu . Szybko na palcach pobiegłam schodami do swojego pokoju . Mam nadzieje ,że ciocia mnie nie usłyszała bo nawet ona by się wkurzyła jakby wiedziła ,że wróciłam o 5 rano do domu . Gdy weszłam do pokoju ,pierwsze co zrobiłam to padłam łóżko i odrazu zasnełam .

**miesiąc póżniej ***

Spałam sobie smacznie w moim ciepłym łóżeczku aż tu ktoś po hamsku zdjoł ze mnie kołdre .

-Aaaaa !! Zimno -powiedziałam  zkulając się i chowając głowę pod poduszkę .

-Mer !!! Wstawaj ,nie możesz przespać całych wakcji !-powiedziała Sarah skacząc mi po łóżku .

-Ale wakacje ! Są po to ,aby też odpocząć .. więc daj mi pospać -oznajmiłam i rzuciłam w nią poduszką ,a ona zleciała z łóżka .  Jękneła ale przynajmiej moje łóżko nie rzucało się we wszystkie strony .

-Mer mam nadzieje ,że to nie było zamieżone . Bo wbrew pozorą twoja podłoga nie jest za wygodna -powiedziała , rzucając we mnie poduszką .

-No zbieraj się !! Nie możesz przegapić pierwszego dnia wakacji .-powiedziała mówiąc mi do ucha zachencająco .

-Mogę..-powiedziałam jeszcze bardziej wtulając się w poduszke .

-No nieee -powiedziała zrezygnowana i opadła na poduszke obok .Pięć minut się nie odzywała , już myślałam że sie poddała ,ale nie !! Przysuneła się bliżej zaczeła coś mi mówić do ucha .

-Bo Justin ci wyżre wszystkie słodycze .-powiedziała Sarah .

-Sarah ja nie jem hurtowo słodyczy jak ty z Justinem ,więc mi nie zależy -powiedziałam wstając z łóżka .

-Ha ! Ale wstajesz !

-Bo mi się niechce już ciebie słuchać -powiedziałam wchodząc do łazienki wypinając jej język .Gdy weszłam do łazienki wziełam orzeźwiający prysznic , umyłam zęby a potem wysuszyłam włosy .Owinięta ręcznikiem weszłam do garderoby . Założyłam jakieś ciuchy ,dobrałam kilka bransoletek (w tym już stałą część garderoby bronzoletke od Sahry) i zeszłam na dół . Sarah i Justin siedzieli w salonie rozwaleni na kanapie i wyżerali mi beszczelnie żelki .No jak zawsze . .. Odkaąd Sarah przeprowadziła się do LA . Tak dokładnie !! Sarah sie przeprowadziła , a to z takiej racji ,że ma co tydzień badania w tym szpitalu . Bardziej się opłaca zamieszkać tu niż co tydzień płacić za bilet z Phoenix do Los Angeles . Pozatym jej ojciec znalazł tu lepszą prace .A co do mojej paczki zżyliśmy sie niesamowicie ze sobą . Jeszcze nigdy tak zwieloma osobami nie byłam tak blisko .Sarah najbardziej zakumlowała się z Justinem . Mieszkają teraz blisko siebie ( jakieś 2 domy różnicy ) pozatym Sarah znalazła drugą osobę która ma takie samo zamiłowanie do słodyczy .Jenden musiał niestety wyjechać do Phoenix , ale nadal utrzymują kontakt . No w końcu są z Sahrą parą . A teraz Jenden na wakcje przyjeżdża do ojaca , więc całe 2 miesiące nasze gołąbeczki będą  miały dla siebie .

-Nie za dobrze wam -powiedziłam przelotnie wchodząc do kuchni .

-Nieee -powiedzieli równo szczerząc się do mnie . Gdy zjadłam śniadanie . Wyszliśmy dalej wszystkich pobudzić . Bo u nas raczej nie sprawdzało się umuwienie się na jakąś konkretną godzinę .Trzeba było przyjść i łaskawie powiedzieć żeby ruszyli dupe . Tylko Sarah z Justinem rane ptaszki ,hehe .

Ja poszłam po Liama , Sarah z Justinem po Jane , a potem mielismy iść wszyscy po Colina . Weszłam do domu Liama . Jego rodziców już nie było . Tylko jego siostra siedziała w kuchni .

-Cześć -przywitałam się z dziewczyną .Obrociła się i uśmiechneła się w moją stronę .

- Jeszcze śpi -powiedziła Robin dojadajądz płatki .

-Wiem , właśnie ide go obudzić -powiedziałam i wbiegłam do pokoju Liama . Chłopak spał u siebie rozwalony na łóżku . Był w samych spodniach przykryty do połowy kołdrą . Wyglądał tak słodko i bezbronie ,że nie miałam serca go budzić . No ale jak mus to mus. Usiadłam na łóżku i zaczełam go szturchać w ramie .

-Liam !-zaczełam krzyczeć , a on nic . Miał naprawde mocny sen . Podeszłam do okien i rozsunełam zasłony . Do pokoju wpadło jaskrawe światło , a on nic . Wkurzyłam się i zwaliłam go z łóżka . On tylko przewrócił się na drugi bok .

-Kurwa ! Liam ,podaje sie -powiedziałam i wyszłam z pokoju . Zeszłam na dół do Robin .

-Nie udało ci się prawa -powiedziła , wywniaskując to pewnie z mojej miny .

-Ani drgnoł ..-powiedziłam z nie dowierzeniem rozkładając ręce .

-Żle do tego podchodzisz .

-Co masz na myśli ?-zapytałm zaciekawiona .

-To . Patrz uważnie ... Liam !Merdith przyszła !!-wydarła się jego siostra i pokazała mi gestem żebym się przysłuchała .Najpierw słyszłam zupełną cisze . Po paru sekundach z góry usłuszałam jakiś łomot . Trzy minuty pózniej zszedł do nas już ubrany .

-Hej -powiedział wesoło do mnie ,a ja popatrzyłam na niego z nie dowierzeniem .

-Co ??-powiedził zdziwiony i poszedł w kierunku kuchni .

-Ty mistrzu  -powiedziłam do Robin .Potem chciała coś powiedzieć , ale Liam się wydarł .

-Wyżarłaś mi moje płatki debilu !!-wydarł sie Liam .

-One nie są twoje !-wydarła sie Robin .

-Są !

-Ciota !

-No chyba ty ! -powiedział Liam i poszedł sobie robić śniadanie .Ja tylko się z nich śmiałam . Odwalili podobne sceny codziennie ...Ja im zazdrościłam -mieli siebie nawzajem , a ja z Elizabeth nie wiedziłam się już z 3 miesiące .

Potem wszyscy się zebraliśmy i poszlismy do Colina . Tam Jane obudziła go waidrem wody , a potem on wkurzony ją gonił . Norma . Gdy wreście się zebraliśmy postanowiliśmy uczcić pierwszy dzień wakcji lodami ! Wszyscy sobie wzieli po 2 gałkach ,a Srah z Justinem po 4 .

-To co teraz ?-spytałm towrzystwo .

-Ja bym jeszcze zjadł loda -powiedział Justin .

-Justin , wziołeś już sobie 4 gałki a potem następne 2 lody po następne 2 gałaki . Ja bym juz rzygała .-powiedziłam .

-No to może na plaże -zaproponował Colin .

-Ok , to tutaj za 10 min -powiedziała Jane . Poszliśmy wszyscy biegiem do domów po potrzebne rzeczy . Gdy z Sahrą i Jane doszłyśmy w umuwione mjejsce byli już tam chłopcy .

-Mówie ci nie dał byś mi rady -powiedział Colin do Justina .

-No chyba chyba cie coś posrało -opowiedział Justin .

-Błgam was , kto was zawsze wyratowywuje z opresji panienki-powiedził Liam .

-No dobra może i tak na siłe jesteś lepszy ,ale tu chodzi o szybkość o zwinność i takie bajery .-powiedział Colin .

-No to dawaj ! Bierzemy dziewczyny na barana i ścigamy się do plaży -powiedział Liam .

-Nie podoba mi się to ...-powiedziałm cicho do dziewczyn .

-Lepiej się stąd się wynośmy ..-powiedziła ciszej Sahra .Odwróciłysmy się i już miałysmy powoli się wycofywać ,gdy zwrócił się do nas Liam .

-Co wy na to ?-zapytał Liam .

-Zabijecie nas -powiedziałam .

-No chyba sobie żartujesz -powiedział z kipiną Colin .

-Jak chcecie. Przynajmiej się z was pośmieje jak którys z was przegra -powiedziła Jane .

-Cała Jane ..-powiedziałam pod nosem .Dla niej było wszystko jedno ,ale ja naprawde myślałam że oni nas zabiją .Colin wzioł Jane , Justin Sahre ,a mnie Liam .

-No dobra kziężniczki , gotowe ?! -krzyknoł Colin i ruszyliśmy . Biegli bardzo szybko , ludzie się na nas gapili a my z dziewczynami darłyśmy się jak opętane . Co sprawiło , że jeszcze bardziej ludzie się na nas gapili .Nie potrzebnie się bałam . Było zajebiście . Po jakiś 10 min byliśmy na mjejscu . Pierwszy był nie nikt inny tylko Liam . Colin z Justinem chyba dotarli na równo . Rozłorzylismy się na plaży. Chłopaki weszli do wody , a my się opalałyśmy . Potem nawet dziewczyny weszły do morza ( w sumie to Sarah została wrzucona) . Mi się jednak udało uniknąć  kontaktu z wodą bo zadzwoniła moja komórka . Ciocia chciała , żebym wróciła do domu bo ma dla mnie niespodziankę . Hymm.. Co to mogło być ? Zżerała mnie ciekawość , więc pożegnałam się z wszystkimi i szybko pobiegłam do domu .

-Ciociu ?!-zawołałam zdejmując buty .

-Choć do salonu !-krzykneła ciocia . Wziełam torbe z plaży i poszłam do salomu . Nie wierzyłam w to co zobaczyłam . Na kanapie obok cioci siedziała Elizabeth . Moja ukochana siostrzyczka .

-Beti !-pisnełam i rzuciłam się na siostre .
-----------------------------
Przepraszam za wszystkie błędy .. Robie ich strasznie dużo :P
Ten rozdział tak bardziej pozytywnie :D za dwa albo w następnym
rozdziale wszystko sie powyjaśnia ^^
Dziękuje wam za komentarze !! Mobilizujecie mnie :)
Czekam na wasze opinie nowego rozdziału .
Piszcie co sądzicie !!!

 

poniedziałek, 19 marca 2012

Rozdział 9



***Sarah ***

-Czego chcesz ?-zapytałam oschle .

-Chce wszystko wyjaśnić ..-powiedział Janden siadając na łóżku . Odsunełam się od niego .Westchnoł .

-Przepraszam . To nie było tak jak myślisz ..-zaczoł

-To jak !?-wykrzyczałam mu przez łzy .Wyciągnoł do mnie ręke ,ale ja się jeszcze bardziej odsunełam . Ztarłam łzy i wbiłam wzrok w swoje dłonie .

-Nicole zadzwoniła do mnie z prośbą . Chciała abym poszedł do parku bo chcesz ze mną porozmawiać .Ucieszyłem się i ...

-Zaraz .. czyli ty mnie nie zaprosiłeś tylko Nicole ? Nie wysłałeś mi tego sma-a ?-powiedziałam zdziwiona podnosząc wzrok .

-No właśnie ci tłumacze . Nie wiem kiedy ,ale wzieła móją komórkę ,wysłała sms-a a potem nie zauważalnie podrzuciła mi go spowrotem .Nie wiedziałem co planuje .. gdy wylała na ciebie ten sok czy coś tam innego byłem tak samo zaskoczony jak ty .Gdy uciekłaś wołałem cię ,ale nie słyszałaś mnie . Biegłem za tobą i widziałem ten cały wypadek . Odrazu podbiegłem do ciebie i...

-Lekarze mówili , że miałam wielkie szczęście bo bardzo szybko wezwano pomoc ..To ty wezwałeś pomoc -powiedziłam .

-Tak , odwiedzałem cię każdego dnia gdy byłaś w śpiączce . Martwiłem się o ciebie i czułem się strasznie winny . Mogłem przewidzieć co planuje Nicole ..-powiedział z szklanymi oczami . Potem wzioł mocny oddech i znów zaczoł mówić .

-Pytałem się o ciebie twoich lekarzy , więc byłem na bierząco. Prawie się załamałem jak dowiedziałem się , że nic już tutaj nie mogą dla ciebie zrobić . Zamknołem się w sobie i godz obwiniałem się za wszystko . Potem sobie przypomniałem , że w LA mają bardziej skuteczne metody leczenia . W Phoenix mieszkam z tylko z mamą bo moji rodzice się rozwiedli . Moj ojciec mieszka w LA i paracuje w tym szpitalu jako neurolog ,więc poprosiłem go o przysugę . Odrazu się zgodził bo widział jak to jest dla mnie ważne . Skontaktował się z lekarzami w Phoenix ,a oni zaproponowali twoim rodzicom bezpłatne leczenie w LA i ..-mówił bardzo szybko a ja zaczynałam sobie wszystko ukadać na swoje mjejsce ..

-Czyli ty ponosisz koszty mojego leczenia ??

-No tak... ale nie przejmuj się tym . O wszystkim pomyślałem .Przepraszam cię jeszcze raz ..

-To ja cię przepraszam , że cię odtrącałam . Nie wiedziałam ... nie wiedziałam ,że. Przepraszam -powiedziałam płacząc .Tyle przecierpiał przezemnie , a ja go jeszcze teraz przez cały czas odtr acałam .

-Proszę cię nie płacz . To moja wina -powiedział ocierając moje łzy , a sam uronił kilka .Wpadłam w jego ramiona , a on przycisnoł mnie do siebie mocniej . Czułam się taraz bezpieczna . Czułam , że tu jest moje mjejsce . W ojęciach tego oto chłopaka . Mówiłam ,że cały jego urok prysł od czasu wypadku i teraz wyłącznie interesuje mnie Justin . Sama siebie oszukiwałam . Justin była naprawde fajnym chłopakiem . Niezwulke mi sie z nim rozmawiało . Myślę że już się z nim zaprzyjażniłam , ale do Jendena czułam coś niepodwżalnie więcej . Był kimś dla mnie kim jeszcze nikt nie był . Nie można było go niczym zastąpić , a staraty byam nie przeżyła ...

***Meredith***

Stałam w ogrodzie Scarlet . Było w nim mnóstwo ludzi . Niektórzy tańczyli w rytmie muzyki , kołysząc się na boki . Innni rozmawiali z boku , a pare osób siedziało w basenie . W tym Colin z Justinem .Ja stałam w tym tłumie tańcząc . Ogólnie impreza dawała całkiem niezłe wrażenie .Świetnie się bawiłam . Dom był duży i lususowy . Choć myślę ,że mój jest dużo wieszy i lepiej urządzony ,ale to rzecz gustu . Wszystko się działo za domem czyli nad basenem jak było to planowane .

W czasie tańca poczułam czyjś dotyk na ramieniu . Odwróciłam się a tam stał Mathew . Dawno z nim nie rozmawiałam .

-I jak się bawisz ??-spytał chłopak .

-Wspaniale -powiedziłam z uśmiechem .

-To dobrze , chcesz troche -powiedziła podając mi kubek z jakimś alkocholem .

-Nie , dzięki ja nie pije .

-No to może zrzucimy ciuchy i wskoczymy do basnu-powiedział ,a ja kwaśno spojrzałam na basen .

-Oj Meredith , Merdith . Musisz troche wyluzować .-powiedział obejmując mnie . Włożył jedną rękę do swojej kieszeni skórzanej kórtki i zaczoł coś wyciągać . Zaczoł bo akurat w tej chwili podbiegła do mnie Jane ,,porywając '' mnie .

-Mer !Szukałam cię . Co ty z nim robisz ?! Gdyby Liam ..-powiedziała nie dokańczając .

-Gdyby Liam co ?-spytał Liam pojawjając się mz nikąt .

-Nic -powiedziała szybko Jane a przy tym kopneła mnie w kostke . Co chyba miało znaczyć w języku Jane , że też mam nic nie mówić .

-Ałł-syknełam z bólu .

-Co ci ?-spytał zdziwiony Liam .

-Nic , nic zupełnie nic .-powiedziałam trzymając się za kostke z zacisnętymi zębami i patrzyłam się z wyrzutem na Jane .

- No dobra ja ide do basenu ktoś idzie ze mną !-powiedziała zmieniając temat Jane .

-Nie ja tu zostane .-powiedziałam . Jezu... co oni mają z tym basenem . Fakt to impreza nad basenem . No ale to nie znaczy , koniecznie trzeba wejść do tej WODY !! No ludzie ..litości .

-Wole potańczyć -wyjaśniłam .

-Jak tam chcesz . Ja ide .-powiedziała Jane .

-No to ja zatańcze z Mer . Mogę ?-zwrócił się do mnie Liam .

-Jasne -odpowiedziałam i pociągnełam go za rekę do tańca . Tańczyliśmy do jakiejś szybkiego kawałka . Nie ma pojęcia do jakiego , ale zajebiście się przy nim tańczyło . Poruszliśmy się w rytmie muzyki . Uwielbiałam tańczyć a z Liamem było jeszcze fajniej . Naprawde nieżle się ruszał . Za nim się obejrzałam byliśmy w centrum uwagi . Ludzie utworzyli mało grupkę wokół nas i się przygladali . Gdy utwór się zkończył wszyscy zaczeli nam bić brawo .Gdy udało nam się wydostać z tego tłumu wreście mogliśmy porozmawiać .

-Gdzie się nauczyłeś tak tańczyć ?!-spytałam zaskoczona .

-Kiedyś tańczyłem , ale potem mi się znudziło .-powiedział wzruszając ramionami .

-A ty , też niczego w sobie .-powiedział Liam .

-Ja poprostu lubie tańczyć . Nigdy tego specjalnie nie ćwiczyłam .-powiedziałam ,a potem rozbrzmiała jakaś wolna piosenka .

-Co ty na to ? Próbujemy ?-spytał Liam ciągnąc mnie na parkiet .Objoł mnie w tali a ja go za szyje i zaczeliśmy tańczyć . Czułam się z nim tak pewnie i taniec sprawiał mi wiele przyjemności.Po zkończonej piosence przybliżylismy się do siebie ... i nagle przybiegła do nas Scarlet .

-Proszę was !! Pomużcie mi . Rodzice mnie zabiją .-powiedziała zdesperowana dziewczyna .

-Jasne , co się stało ?-spytałam wychodzac z objęć Liama .

-Chłopaki się pobili i w salonie jest mnóstwo krwi .

-Boże , jak to mnóstwo krwi ?!-spytałam zaszokowana .

-Spokojnie nic im nie jest . Już ktoś nimi ktos się zaopiekował . Po prostu dużo krwi im poleciało z nosa z rozciętej wrgi itp. Pomóżcie mi to posprzątać . Jak moi rodzice to zobaczą to nie będą zachwyceni .-powiedziała Scarlet .

-Ok , już ide .-powiedziłam .

-A ty ?-zwróciła się do niego dziewczyna .

-Taa , już biegne .-powiedział troche oschle Liam . Widocznie nie był zachwycony , że Scarlet nam przerwała . Poszliśmy do jej salonu i wzieliśmy się za sprzątanie . Po zkończonej pracy opadliśmy na kanape .

-Dziękuje wam . Jestem wam ogromnie wdzięczna .-dziękowała nam Scarlet .

-Spoko -powiedziałam ziewając . Spojrzałam na zegarek było po 3 w nocy . Rozejrzałam się po domu . Nie za wiele osób tu jeszcze było . No nie licząc połowy gości którzy spali na podłode lub w innych dziwnych mjejscach . Jutro będą mieć potwornego kaca .

Ostatnia grupka normalnie funkcjonujących zebrała się i siedzieliśmy rozwaleni w salonie gadając . W śród nas był jakiś pijany chłopak , zaczoł się lepić do jakiejś dziewczyny .

-Charlie przestań jesteś pijany! -powiedziała jakaś dziewczyna i odeochneła go . On wogóle się nie przejoł . Wzioł następna butelkę piwa i upił troche .

-Wcale nie jestem pijany -powiedział chłopak chwiejąc się i machając butelką we wszystkie strony .

-Jaka ślicznotaka -powiedział chłopak podchodząc do mnie , objoł mnie ramieniem i zaczoł coś bełkotac mi do ucha .

-Odejdź -powiedziałam prubując go odepchnąć ,ale on jeszce bardziej się do mnie przybliżył i zaczoł jeździć językiem po mojej szyi . Nagle z nikąt uderzyła go prosto w twarz pięść Liama . Chrlie poleciał jak długi na podłoge .Usiadł i owrócił się do nas ukazując czerwona stróżkę krwi z nosa .

-Sprubuj się tylko do niej zbliżyć -powiedział oschle Liam rozcierając dłoń .

-Dziekuje -powiedziłam .Charlie wziół kilka butelek i zaczoł je rozbijać o podłogę . O boże tylko nie to ...Trzask , trzask . Nagle wspomnieniami znalazłam się w mojim dawnym domu . W ten dzień , którego nigdy nie zaponę . Trzask ,trzask -to jak z najgorszego koszmaru . Jak rozbijające się butelki mojego ojca w dzień rocznicy śmierci mojej mamy . Trzask ,trzask znowu znalazłam się w salonie Scarlet . Cieżko dyszałam a po moich policzkach spływały łzy .Wszyscy się na mnie patrzyli . Nie mogłam znieść tej sytuacji i wybiegłam z domu . Za sobą usłyszałam wołanie kilku osob , ale jadno najgłosniejsze -Liama.....
----------------------
Bardzo przepraszam za wszysykie błędy bo wiem, że jest ich mnóstwo .
Oczywiście zachęchęcam was do komentowania ^^
Piszcie szczerze co myślicie . Czekam na komentarze .
 Bardzo ładnie Wam wszystkim dziękuje
za pozostawine . Pozdrawiam wszystkich : ****

piątek, 16 marca 2012

Rozdział 8

Obudziłam się w salonie Liama . Siedziłam na podłodze oparta o sofe . No nie.. znowu gdzieś zasnełam . Dosyć tego muszę się w końcu porządnie wyspać .Wyjełam komórke z kieszeni było po 22 . Troche sobie tu pospałam .Rozejrzałam się po pokoju w celu znalezienia Liama . Spał z głową opartą na stoliku trzymając w ręku długopis . No pieknie ! Ja zasnełam a on dokańczł ten projekt . Wyjełam mu z ręki długopis i przykryłam kocem leżącym na fotelu . Zebrałam swoje rzeczy i gdy już miałam wychodzić spojrzałam na chłopaka . Wyglądał tak słodko i bezbronie jak spał . Odwróciłam się i nacisnełam na klamke drzwi .

-Gdzie idziesz ?-usłyszałam zaspany głos Liama .Odwróciłam się w jego strone.

-Przeprosić swoje lóżko . Myśle , że może się czuć odrzucone .-powiedziłam a on szeroko się uśmiechnoł .

-Odprowadze cię .-powiedził wstając . Założył bluze i wyszliśmy z domu . Pierwsze co poczułam to orzeżwijące zimne powietrze . Było dość chłodnawo . Ściemniało się już wiec wszyscy właczyli światła . Pięknie to wszystko razem wyglądało .Po 20 min już byliśmy pod moim domem .

-Dzięki za pyszną kolacje -powiedziłam z uśmiechem .

-Nie ma jak pyszna pizza w 10 min .

-Myśle ,że jakby nie urządziliśmy sobie wyścigów to spagethi też było by niezłe .

-Wiem jedno . Napewno już nie gotujemy u mnie .Nastepnym razem wpraszam się do ciebie -powiedził uśmiechnięty .

-No to czekam -powiedziłam owzjemniając uśmiech . Staliśmy obok siebie . Patrzyliśmy sobie prosto w oczy a Liam zaczoł się do mnie przybliżać . Powoli ,powali.. aż nagle z domu wyszedł Paul .Owróciłam wzrok.

-To ja ide . Pa !-powiedziłam machając mu ręką .

-Pa -powiedził troche przygnęnbiony i poszedł .

-O Merdegih . Troche wam zeszło się z tym projejktem .Jak wam poszło ?-zapytał Paul zchodąc z ganku .

-Świetnie ..-powiedziłam sarkastycznie i weszłam do domu .Pocałowałabym się z Liamem ! A tu Paul . Szkoda... Zdjełam trampki i weszłam do pracowni cioci . Stała przed sztalugą cała umazana farbami trzymając pędzel w ręku . Podeszłam bliżej i zaczełam przekręcać głowe w jedną strone na drugą .

-Hymmm -zamyśliłam się .

-Co to jest ?-spytałam .Ciocia odwróciła się i się uśmiechneła .

-Sztuka kochanie .-powiedziała i wróciła do malowania . Na sztuke mi to nie wygladało ale ludzie z Galerii ,,coś '' w tym widzieli i dawali za to mnóstwo kasy .

-Mi na sztuke to nie wygląda ..-powiedziłam ponuro .

-Każdy ma swoje zdanie , a coś ty taka dzisiaj nie w chumorze ?-powiedziła i umazał mi czubek nosa zieloną farbą .

-To przez Paula .-powiedziłam z wurzutem i opadłam na pobliską kanapę .

-Co znowu przezemnie ?-spytał Paul z udawaną urazą obejmując swoją narzeczoną od tyłu .

-Podobno moja siostrzenica ma przez ciebie niezanajlepszy chumor .-powiedziła ciocia odkręcając się do narzeczonego .

-To chyba chodziło o tego chłopca -powiedził mężczyzan .

-Jakie..-niedokończyła bo Paul zamknoł jej usta pocałunkiem .

-No nie, to jest obrzydliwe . Jestem jeszcze dzieckiem ! -powiedziłam śmiejąc się i poszłam do swojego pokoju .

***

Była sobota . Wstałam o 13 . Wreście porządnie się wysopałam ! Zadowolona szybko poszłam do łazienki żeby się odświeżyć . Był cudowny dzień . Błękitne niebo i gdzie niegdzie pojawiały się piękne białe chmury . Wyszłam na swój balkon aby nacieszyć się cudownym dniem .Rozejrzałam się po ogrodzie . Dziesiaj wszystko piekniej wyglądało ... Po pewnym czasie zauważyłam ,że w basenie pływa Paul z ciocią . No niedokonca pływali . Obejmowali się i patrzyli sobie z czułością w oczy .Zazdrościłam cioci . Niedlatego ,że miała Paul . Dla mnie Paul jest fuuuu!!! Tylko , że miała kogoś . Codziennie zasypiała i budziła się w objęciach ukochanego . wymieniali 1000 pocałónków dziennie . Miała kogoś kto się o nia troszczył i opiekował . Też tak chciałam . Jesze nigdy się tak naprawde niezakochałam . Oczywiście miałam chłopków ale nic do nich nie czułam . Co nawyrzej się zauroczyłam .Rozmyślenia przerwał mi pocałunek szczęśliwej parki . To mi przypomniało o nie spełnionym pocałunku z Laimem ,uhhhh. Liam jest taki cudowny i chyba zaczynam cos do niego czuć . Jeszcze nigdy tak dobrze nie czułam się przy jakimś chłopaku .

Zeszłam na doł aby zjeść jakieś śniadanie . Tradycyjnie pozywiłam się moimi ulubionymi płatkami . Pzmywałam po sobie i poszłam do pokoju po pare kartek i ołówek . Weszłam do ogrodu na boso aby poczuć tę przyjemność chodzenia po jasnozielonej trawie . Cicia z Paulem leżeli cali moksi na jednym lerzaku całując się .

-Fuu ! Jesteście cali moksi .-powiedziłam do nich .

-Idź sobie , albo ty będziesz cała mokra .-powiedziła Paul żartując . Doskonale wiedział że panicznie boje się wody .

-Ha ha bardzo śmieszne- powiedziałam i weszłam w głąb ogrodu . Usiadłam na trawi pod jakimś drzewem i zaczełam szkicować kwitnące kwiaty . W szkicowanie , malowanie i te inne wciągneła mnie ciocia . Przy malowaniu zawsze się odprężałam ,a co z tego mi wychodziło to nie mam pojęcia . Cicia Judit uważała , że moje rysunki i obrazy należą do tych z najlepszych . No ale to jest moja ciocia , przeciez nie powiedziłałaby że zupełnie mi to nie wychodzi . Ale nawet jakby tak powiedziła to nie skonczyłabym z malowaniem . To sprawiało mi mnósto radości . Po pewnym czasie motyl usiadł na łodyżce jednego z kwiatów . Pięknie to wszystko się razem komponowało , więc expresowym tepie zrobiłam zarys motyla na wypadek jego odlotu . Jednak on długo nie odlatywał siedził tam jakby mu to sprawiało przyjemność .. Skupiłam się jeszcze bardziej i dalej szkicowałam .

-Ale piękne !-powiedzaił z zachwytem czyjś głos . Ja się przestraszyłam bo się nikogo tu nie spodziewałam i podskoczyłam w mjejscu ,a motyl odleciał . Naszcęście niebył już mi pk trzebny bo już kończyłam rysunek cieniując .Odwróciłam się a zamną siedziła Liam .

-Boże .. Liam przestraszyłeś mnie -powiedziłam chowając rysunek . Nie chciałam aby ktoś go zobaczył .

-Przepraszam . Czemu chowasz rysunek ?-spytał .

-yyy ..nie wiem czy jest taki cudowny .Wstydzę się .-powiedziłam .

-Dziewczyno masz niepodważalnie talent .-powiedział wyjmując zchowany rysunek .

-Ujełaś tak wiele detali -dokończył .

-Sama nie wiem . Mogło by byc lepiej. A tak wogóle co ty tu robisz ?-spytałam .

-No jak to co ! Wpraszam się do ciebie na obiad .-powiedział z uśmiechem .

-Haha ! No tak no to zapraszam do kuchni . -powiedziłam wskazując droge . Wziełam swoje rzeczy i ruszyliśmy . Przy basenie już nikogo nie było . Weszlismy balkonem do do domu przez salon a potem skierowalismy się do kuchni . Na lodówce wisiała karteczka od cioci ,,Pojechaliśmy do Galerii . Zrób sobie coś na obiad . Będziemy pewnie za jakieś 3 godz.''Obróciłam się a w kuchni nikogo niebyło .

-Liam !-krzyknełam i wyszłam z kuchni . Chłopak stał w na środku salonu i przypatrywał się wszystkiemu z rozszerzonymi oczmi .

-Masz zajebisty dom !

-Haha ! Dziękuje . No a teraz Dżuzeppe idziemy do kuchni .

-Tak jest !-powiedził i pobiegł w strone kuchni .Ustaliliśmy ,że zrobimy lazanie . Tak ! Kolejne włoskie żarcie ! Udało nam się nic nie spalić ! To już sukces . Zjedliśmy no a potem poszliśmy do mojego pokoju bo Liam się uparł ,że musi zobaczyć reszte moich rysunków .Niestety zadługo nie posiedzieliśmy bo obiecałam Sahrze ,że jeszcze do niej zajrze ,więc musiała wyprosić mojego gościa . Nie był tym faktem zbytnio zachwycony ,ale w końcu udało mi się wywalić go z domu .Po pół godzinie byłam już u przyjaciółki .

-Hej ! Przyniosłam twoje chrupki !-powiedziłam i wpakowałam jej się na łóżko .

-No nareszcie !!! Co tak długo !! Moje chrupki chca do mamusi -powiedziła odbierając pudełko odemnie . Otworzyła i westchneła ,a potem zaczeła jeść .

-Był u mnie Liam no a potem musiała go długo wyganiać -powiedziłam biorąc troche chrupek z pudełaka .

-No własnie Liam .Nie żeby coś , ale widze jak on na ciebie patrzy . Chłopakowi się podobasz -powiedziła z zapchaną buzią .

-Też go lubie ..i wczoraj...

-Co wczoraj ?

-Wczoraj prawie sie pocałowaliśmy ..

-No mówiłam , pozatym podobno jest cały taki wesoły od kiedy cie poznał .

-Zaraz ,zaraz a jak to podobno .

-No bo był u mnie wczoraj Justin i troche gadaliśmy -powiedziła zmieszana Sarah .

-Hymm , Justin powiadasz ?

-Taaa , fajny jest . Miło się z nim gada .

-Miło ?

-No dobra ! Jest cudowny !

-Haha ! Czemu ja nie wiem że kręcisz z Justinem ?!-udawałam oburzoną .

-Jakoś wyszło -powiedziła przytulając mnie .

-No dobra wybaczam ci . A co z Jadenem ??

-Starcił swój urok , kiedy prawie rozjechał mnie samochód -powiedziła wybierając ostatnie chrupki z dna .

-Fajnie wiedzieć . Ej juz wszystko wyjadłaś !

-Mówiłam ,że bradzo się niecierpliwiły i chciały do mamusi .

-No dobra chrupkożerco ja musze się zbierać bo idę na impreze .

-No wiem , wiem .-powiedziła Sarah . Wziełam swoją torbe i już miałam wychodzić .

-Meredith ?

-No ?

-Już nic , baw się dobrze .

-yy dzięki pa -powiedziłam z wachaniem i wyszłam . Już nie mogłam się dopytywać się o co chodzi bo i musiałam się spieszyć na impreze . Szyko dotarłam do domu . Przebrałam się w sukienkę , którą ostatnio kupiłam gdy byliśmy w centrum handlowym . Umalowoałam się i rozczesałam włosy oraz rozpusiciłam je . Założyłam kilka bransoletek + tradycyjnie ta od Sahry .Byłam gotowa ,gdy akurat zadzwonił dzwonek do drzwi .

-Ja otworze !!-wydrałam się na cały dom .Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazał się Liam . Miał po mnie przyjść . Potem miliśmy iść po Jane a na koniec po chłopaków

-Wow..-powiedził Laim .

-Czyli nie jest , aż tak żle -powiedziłam z uśmiechem .

-Jesteś piękna -powiedziła ,a na mojej twarzy zawitały rumieńce .

-Dziękuje .-powiedziłam .

-Wychodze już ! -krzyknełam do cioci .

-Ok , baw sie dobrze !-odkrzykneła ciocia . Po tych słowach wyszłam z domu i z Liamem kierowaliśmy się w strone domu Jane .

****Sarah****

Mer już pewnie świetnie się bawi u Scarlet . Na dobre wyszła jej ta przeprowdzaka ,hehe . Jak wychodziła chciałam jej powiedzieć jeszce o Jendenie . Ale stwirdziłam ,że nie będe jej psuć humoru przed samą imprezą ,więc zachowałam to dla siebie . Oczywiście nie nie na długo i tak powiem jej pewnie jutro .Pewnie będzie zła ,że jej wczesniej nie powiedziłam . No ale wiem , że by się już nie bawiła tak świetnie.A o co mianowicie chodziło ?! O to ,że Jenden mnie taraz próbuje się ciąglw ze mną kontaktować . Przychodzi do mnie , chociaż odrazu go wywalam . Dzwoni chociaż nie wiem skąd ma mój numer . Nie waże nie chce już z nim gadać . Ośmieszył mnie razem z Nicole i też przez niego teraz tu jestem .

-Sarh ?-usłyszałam czyjś głos .Tak przejełam się tą sparwą ,że nie zauważyłam że ktos wchodzi .

-Nie chce cie tu ! Idź stąd -powiedziłam .

-Wiem ,wysłuchaj mnie chociaż przez chwile ...-powiedził błagalnie Janden .Kiedyś bym odrazu do niego poleciała ,ale nie teraz . Od tego dnia urok prysł .

- Nie !

-Błagam ..-powiedział . No nie on był taki przygnebiony . Musiałam dac mu szanse .

-Dobra , czego chcesz ??-odburknełam .
-------------------------
Przepraszm , że dopiero dzisiaj dodaje nastepny rosdział .
Nie miałam weny
Nie podoba mi się ten rozdział , ale mam pomysł jak to póżniej to wszystko rozegrać :D
Też jakoś wolno mi to szło bo miałam mniej komentarzy pod ostatnim rosdziałem .
Za bardzo to mnie nie zdopingowało :( no ale cuż .
Bardzo dziękuje tym co komentują , a szczególnie dusi <3 . Bardzo Ci dziękuję za komentowanie moich wypocin . Ten rozdził jest dla Ciebie . Chciałam jeszcze bardzo ładnie podziękować
za  500 wejść .Może wchodzicie tylko przez przypadek ,ale i tak bardzo dziękuje !!!
Czekam z niecierpliwością na wsze komentarze .
Jak myslicie , co powie Jenden Sahrze i co dalej się stanie ....
Pozdrawiam wszystkich czytelników ^^

wtorek, 13 marca 2012

Rozdział 7

-Sarah ?-powiedziłam gwałtownie wchodząc do jej pokoju w szpitalu . Moja przyjaciółka siedziła na łóżku szpitalnym z podkulonymi nogami płacząc .Odrazu się do niej przysiadłam i objełam ją ramieniem .

-Co sie stało ?-zapytałam łagodnie .

-No bo miałam ten wypadek....-dalej nie dokończyła bo wpadła w płacz .Nic nie mówiłam . Czekałam jak sie uspokji przytulając sie do mnie .

-Jak zkończyłam z tobą rozmawić w poniedziałek przez skeypa dostałam sms-a od Jadena . Strasznie się ucieszyłam ... Zaprosił mnie na spacer do parku . Byłam taka szczęśliwa ,że nawet się nie zastanowiłam czemu mnie zaprosił . Nigdy ze mną nie rozmawiał a tu taki słodki sms .Gdy zobaczyłam Jadena odrazu podbiegłam do niego . Wtedy ..-zatrzymała się i wzieła głęboki oddech .

-Wtedy zobaczyłam obok niego Nicole . -powiedziła a ja już chyba zrozumiałam ..Nicole była strasznie wredna . Kiedyś przyjaźniła się z Sahrą . Od zerwania przyjażni ta dziewczyna uprzykszała życie mojej przyjaciółce,ale ona się nią nie przejmowała . Nic nie powiedziłam ,czekałam aż Sarah sie wygada .

-Trzymała kubek z sokiem śliwkowym a przecież wiedziła że mam na nie alergie . Wylała go na mnie . Już czułam jak mnie oczy pieką . Nie dość ,że to mi zrobiła to zaczeła mnie wyzywać z jej przyjaciółeczkami i pluć na mnie . Najgorsze w tym wszystkim było , że obok nich stał Jaden .Nie mogłam tego znieść . Tego upokorzenia , więc jak najszybciej uciekłam stąt . Oczy zaczeły mi łzawić i puchnąć od tego soku .Nic nie widziłam . Nawet nie wiedziła ,że wbiegłam na droge . Potem najpawdopodobniej uderzył wemnie samochód . Nie mam pojęcia jak to dokładnie się stało . Po prostu povzyłam niewyobrażalny bół . Upadłam i zrobiło mi sie ciemno przed oczami ...-powiedziła załamującym się głosem .

-A to dziwka !! Jak ona śmie i jeszcze Jednen! Nie lepszy od niej !Co oni sobie myślą -krzyczałam .

-Nie krzycz . To jest szpital .-powiedziła Sarah .

-No tak . Przepraszam . Nie pozwole im sie do ciebie zbliżyć .-powiedziłam przytulając ją .

-Nie zamieżam sie do nich zbliżać .

-Ale obudziłaś się ze śpiączki ! Tak sie ciesze ! Nawet nie wiesz jak ja sie o ciebie martwiłam . Normalnie jakiejś shizy dostawałam .Dobrze że przyczepili sie do mnie Liam , Jane ,Justin i Colin bo nie dałamby sobie rady .-powiedziłam z uśmiechem .

-No , no coś mnie omineło ! Opowiadaj jak to ci minoł czas w LA -powiedziała usmiechnięta Sarah .Wróciła ! Nigdy długo sie nie przejmowała czymś złym dla niej . Wolała o tym nie mysleć .Gadałyśmy z 2 godz . aż w końcu obie zasnełysmy na szpitalnym łóżku Sahry .

***

Obudziła mnie ciocia wchodząc do pokoju . Leżałam na lóżku przykryta jakimś kocem .Spojrzałam na Sahre -spała sobie smacznie . Na zegarku była 5 rano . Czyli w sumie przespałam tu całą noc .

-Nie chciałam cie budzić wczoraj wieczorem . Tak dawno nie rozmawiałyście i byłyście obie wyczeroane że padłyście -powiedziła jak zawsze uśmiechnięta ciocia Judit .

-Zoztawiłaś mnie tu na noc , a sama sobie smacznie spałaś wtulona w Paula -powiedziłam z udawną urazą .

-Nie gadaj juz tyle . Przed szpitalem czeka Paul . Nie możesz spóźnić sie do szkoły .-powiedziła ciocia otwierając drzwi . Obie wyszłysmy ze szpital i dojechalismy do domu . Tam wziełam szybki prysznic . Przebrałam się w czyste ciuchy i zjadłam jajecznice zrobiną przez Paula . Gdy zkończyłam szybko chwyciłam za torbe i pobiegłam na przystanek oczywiście w świetnym chumorze .Myślałam ,że się spóźnie jednak byłam 10 min przed czasem .Gdy tak czekałam na autobus dostrzegłam zbliżającego sie Liama . Na powitanie ujrzałam jego piekny usmiech ,a ja odpowiedziłam mu tym samym .

-No witam cię mój drogi przyjacielu ! Czyż dzisiaj niemamy pieknego dnia -powiedziłam z wielkim usmiechem na ustach .

-Przepiekny ,ale czym zawdzięczasz taki dobry chumor ?

-Sarah się obudziła i już rozmawiała z nią wczoraj w nocy -powiedziłam rzucając się na niego .On odwajemnił uścisk .

-Widzisz ,mówłem że wszystko będzie dobrze .

-Tak wiemmmm-powiedziłam ziewając .

-Ale za to nie wyspałaś .-powiedził śmiejąc sie .

-Powiem ci jedno szpitalne łóżko nie sprawdza sie tak dobrze jak wygląda .

-A tak wogóle to musimy zrobić ten projekt na historie .

-No tak ! Zupełnie zapomniałam -powiedziłam uderzając się reką w czoło .

-Jeszcze zdążymy zwalić z nóg pana Cartera .Wpadniesz dzisiaj do mnie żeby zrobic ten projekt ?-zapytał chłopak .

-Jasne .-opowiedziłam i akurat podjechał autobus do którego wsiedlśmy . Przed szkołom już czekali na nas pozostali . Odrazu przekazałam im dobre wieści co ich bardzo ucieszyło . Colin zaczoł piszczeć...Poważnie piszczał jak jakaś dziewczyna . Całe towrzystwo stwierdziło ,że idziemy odwiedzić Sahre . Im się nie da zaprzeczyć .

-Więc dzisiaj wybieramy sie do Sahry .-stwierdził Justin .

-Wam nie da się zaprzeczyć ,no nie ?-zapytałam .

-Nieee-odpowiedzieli wszyscy chórem .

-Tak myślałam .-odpowiedziłam .Ruszyliśmy w strone szkoły . Obok na przechodził jakiś chłopak .

-Ej , Colin on sie chyba na nas krzywo patrzy .-powiedził Justin szturchając Colina wzkazując na tamtego chłopaka .

-Koleś on wogóle ma jakiś krzywy ten ryj .-odpowiedził Colin śmiejąc się . Przybili sobie piątke . Na ich nieszczęście ten ,,krzywy ryj '' ich usłyszał . Zaczoł do nas podchodzić .Chłopaki w nie wiarygodnie szybkim tempie zaczeli uciekać . Najwidoczniej mieli juz wparawe .

-Laim .-na równo powiedziłyśmy z Jane .

-No nie znowu ?! -powiedział już biegnąc w tym samym kieruku co przed chwilą znikneli chłopaki .

-Ja pierdole ! Jakie cioty . Nawet ludzi nie umieją obgadywać -powiedziła Jane .

-Naszczęście mają Liama .-powiedziałam śmiejąc się .

-A on ma ciebie .

-Co ??

-No nie mów że tego nie wiedzisz .

-Niby czego .

-No bo jak jeszcze ciebie nie było to nasz misiek nie był w najlepszym chumorze . Wyciągnełaś go z doła dziewczyno .

-Ale ja nic nie zrobiłam .

-Widocznie sama twoja obecność tak na niego działa .

-Widocznie ty za dużo czytasz jakiś romansideł .

-Ja i romansidła ! Błagam cie ...Mer to nie moja bajka .Horrory mrożące krew w żyłach to jest to ! -powiedziła Jane . Potem rozmowa przeniosła się na różnorodne horrory . Głównie to mówiła Jane , a ja rozmyślałam o tym co wcześniej mi powiedziła . Liam był pierwszą osobą jaką tu soptkałam . Nie dał mi sie załamać pirwszego dnia w szkole . Miałam w nim ogromne poparcie . Co najważniejsze -ufałam mu . Był moim przyjacielem . Oczywiście , że mi sie podobał . Te jego zielone oczy..

-Merdith !-krzyczał Jane . Nie wiem jakim sposobem , ale byłeśmy już w szkole i stałyśmy w zatłoczonym korytarzu .

-Meredith ! Czy ty mnie wogóle słuchasz ?!-wrzeszczała Jane .

-Ona chyba sie zawiesiała . To jest podejrzane . Może powinnśmy ..-powiedziła jakaś dziewczyna . Nie dokończyła bo ja się ,,ocknełam ''. Tą dziewczyną była Scarlet . Dziewczyna która zaprosiła mnie na impreze .

-No już jestem !-krzyknełam.

-Bardzo się ciesze , myslałam że się jakoś zawiesiłaś -powiedziła Scarlet .

-Mam tylko jedno pytanie .-powiedziłam .

-No ?-odezwała się Jane .

-Jakim cudem weszłyśmy do szkoły !!-powiedziłam a one zaczeły sie śmiać .

-Czary ..-powiedziła przez śmiech Jane .

-No dobra śpiąca królewno ja ide na angielski . Widzimy się na lanchu .Pa !-powiedziała odchodząc Jane a ja z Scarlet weszłyśmy do klasy .Na lanchu spotaliśmy się wszyscy przy naszym stoliku . Liam ja zwykle ocalił śliczne buźki chłopaków , hehe .Po zkończonych lekcjach całą piątką udaliśmy się do szpitala .Sarah ucieszła się z nowego towarzystwa . Już narzekała ,że jej się tu niewyobrażalnie nudzi . Co jak co ale z moim przyjaciółmi nie da się nudzić . Na początku atmosfera była napieta , ale szybko się rozluźniliśmy . Pierwsze co nam wpadło w ręce to karty . Zdecydowaliśmy , że podzielimy się w pary .

-Hymm..-odezwał sie Liam pocierając brode palcami jagby sie nad czymś zastanawiał .

-Co jest ?-zpytała Jane .

-Intelekt płci żeńskiej nie doruwnuje płci męskiej . Inaczej te piękne niewiasty zgniątły by nas na kwaśne jabłko serr . Proponuje mieszane pary serrr -powiedził Liam z brytyjskim akcentem . My sie tylko wszyscy zaczeliśmy śmiać . Szybko podzieliliśmy sie w pary . Ja z Liamem ,Sarah z Justinem (tak na marginesie to Justinowi chyba wpadła w oko Sarah , ale to tylko moje podejżenia ) a Jane z Colinem . Graliśmy z godz. głównie to gadaliśmy i nie mogliśmy sie opnować od śmiechu . No ,ale to juz szczegół . Potem Colin zaczoł oszukiwać za co oberwał od Jane i gra się zkończyła na udawanym fochu chłopaka . Potem wzieliśmy sobie wózki inawlidzkie . Znaczy porzyczyliśmy i urządziliśmy wyscigi . Sarah sędziowała bo była za słaba jeszcze na takie rzeczy . Nie żle się przy tym ubawiliśmy . Przez nich normalnie bolał mnie brzuch od śmiechu . Po 4 godz spędzonych w szpitalu musieliśliśmy zacząć się zbierać .Gdy wychodziliśmy Sarah porzegnała się z nami wszystkimi i podziękowała mi za zapozanie ją z moją paczką .Po wyjściu ze szpitala pojechałam do domu Liama aby zrobić ten projekt na historie .

-Jest ktoś u ciebie w domu ?-spytałam wchodząc do salonu .

-Nie , rodzice są w parcy a siostra najpawdopodobniej na plaży .

-No to nikt nie będzie nam przeszkadzał -powiedziałam z usmiechem na ustach .

-Dokładnie . Chcesz coś do jedzenia ?-spytał

-Hymm . W sumie to tak ,nie jadłam obiadu .

-No to madumuazel siadaj i patrz jak dziuzeppe robi przepyszne spahethi -powiedził z udawanym akcentem włoskim .

-Po pierwsze ,,madumuazel'' to z francuskiego a nie z włoskiego . Po drugie chyba sobie żartujesz ,że mam siadać i nic nie robić . Robie spagethi z tobą !-powiedziłam.

-A po trzecie ?-spytał .

-Nie ma trzeciego . Bierzemy sie do roboty .-powiedziłam wesoło .

-Ok . Panie przodem -powiedziła wzkazując droge do kuchni . Wyjeliśmy wszystkie potrzebne nam rzeczy i zabralismy się do roboty . Śpiewalismy przy tym jakiś stare przeboje . Nie wiedziłam że przy robieniu spagethi mozna się tak swietnie bawić , hehe . Gdy mieszłam sos Liam rzucił wemnie jakimś małym pomidorem . Odwdzięczyłam mu się wylaniem na niego szklanki wody . Napełnił szklanke i zaczoł mnie ganiać po całym domu . Po 30 min i opdłam na podłoge cała zdyszana .

-Dobra ! Podaje się ! Wygrałeś !-krzyknełam ledwo zipiąc .

-To miło bo ja też już nie wyrabiam .-powiedziła przysiadając się do mnie . Wypił jednego łyka z szklanki z wodą .

-Hahaha -zaczełam się smiać .

-Czym cię tak rozśmieszyłem ?-zapytał zdziwony .

-Latamy po tym domu z pół godziny bo chcesz na mnie to wylać , a teraz poprostu to pijesz .-powiedziałam przez śmiech .

-Hymm..-zamyslił się patrząc na szklaneke .

-Faktycznie . Chcesz łyka ?-zapytał

-No pewnie nigdy mi się tak nie chciało pić .-powiedziłam . Podał mi szklanke ,a ja wypiłam reszte wody .

-Mer ?

-No ?

-Jak tak ,,latamy z pół godz. po domu '' to co z naszym spagethi ?!

-Cholera !!-przeklnełam i oboje zerwaliśmy się z mjejsca .Wbiegliśmy do kuchni . Była cała zapełnina dymem . Naszcęście nic się nie zapliło .

-Otwórz okna !-krzyknełam do Liama a sama podbiegłam d spagethi . Było całe spalone .Nie sądze ,że do czegoś by się nadawał garnek a co dopiero spagethi . Gdy doprowadziliśmy kuchnie do porządku zamówiliśmy pizze . Usiedliśmy w salonie i zaczeliśmy projekt z historii jedząc . Po pewnym czasie chyba zasnełam . Nie to że mi się tam nudziło z Liamem bardzo miło spędzałam czas . Tylko byłam taka wyczerapana bo niespałam prawie w nocy a tu jeszcze urządziłam sobie z Liamem mały maraton po domu , hehe .
-----------------
Bardzo dziękuje za pozytywne komentarze . Nie chce was trzymać dalej w niepewności i już daje nowy rozdził .Piszcie co sądzicie ^^co wam się najbardziej podobało a co nie zabardzo .

niedziela, 11 marca 2012

Rozdział 6

Sahre przenieśli do szpitala w LA !!! Rodzice ją przenieśli , gdyż w tym szpitalu pracuje jakiś lekarz , który całkowicie pokryje leczenie mojej przyjaciółki .Nie mam pojęcia czemu . Nie zastanawiam się nad tym . Ważne , że rozpocznie od dzisiaj rozpocznie sie nowe leczenie Sahry , które może dać jakieś pozytywne skutki . W tamtym szpitalu juz nic niemogli dla niej zrobić . Moge teraz codziennie do niej przychodzić .

***

-Jak sie czujesz ?-spytał z troską Liam gdy wychodziłam z szkolnego autobusu .

-Już lepiej . Dziękuje za wczoraj .-powiedziałam nieprzekonując go .

-A co z Sahrą ?

-Przenieśli ją do tutejszego szpital .A tak wogóle skąd znasz imie Sahry ??

-Branzoletka , nosisz ją codzinnie -powiedział wzkazując na mój nadgarstek .

-Założe sie że ,,Wieczne przyjaciółki '' to właśnie wy -powiedział dokańczając .

-Tak , dała mi ją przed samym wyjazdem -powiedziałam ze smutkiem .

-A tak na poprawe chumoru .Idziesz dzisiaj po lekcjach z nami do kina ?-zapytał

-Chciałabym , ale ide do Sahry ..

-To może najpierw wpadniemy do szpitala a póżniej do kina .

-No nie wiem ..

-Musisz troche wyluzować bo końcu dla ciebie to sie żle zkończy .

-No dobra , ale w szpitalu macie sie zachowywać .-powiedziałam a on sie uśmiechnoł .Wszystkie lekcje przebiegły normalnie , no oprócz teogo że na angielskim Justina z Colinem wygłupiali sie i jakims dziwnym sposobem podpalili kartke .. Ale chyba to tutaj norma . No i z rana już zaliczyli wizyte u derektora ,hehe . A jaką mine miała babka od angielskiego kiedy ten zeszyt zaczoł sie palić hahaha . Przynajmiej cos odciągneło moją mysl od Sahry ..... Póżniej była geografia na którą z nikim niechodziłam z mojej paczki . Więc niemiałam z kim pogadać a niemogłam skupić sie na lekcji . Zostałao mi tylko myslenie o Sahrze . Zamyślaenia wyrwała mnie lecąca karteczka w strone mojej ławki .Na środku mojego zeszytu leżała zwinięta karteczka .Obejrzałam się po całej klasie . W moją strone spoglądał uśmiechnięty Matthew . Niewiedziałam , że on chodzi ze mną do szkoły ..Rozwinełam karteczke i zobaczyłam pismo Matthewa ,, Coś , się stało że cie w szkole wczoraj niebyło ? Czemu jesteś taka smutna ślicznotko ?'' Wziełam długopis do ręki i pod wiadomoscią chłopka odpisałam ,,Za dużo by opowiadać ..'' i żuciłam kartke w jego strone . Wzioł ją do ręki i przeczytał . Napisała coś i rzucił w moją strone . Rozłozyłam kartke i zaobaczyłam ,,Opowiesz mi po lekcjach ?'' . Niechciało mi sie jemu odpisywać a tym bardziej tego wszystkiego opowiadać .. Niebyłam za bardzo w chumorze . No ale w końcu musiałam coś napisać,,nie chce o tym mówić , ale dzięki że pytasz'' napisałam i odrzuciłam karteczke do niego. Preczytał i odrocił sie w moją strone - chciał coś powiedzieć ale nauczyciel mu przerwał i wywołał do odpowiedzi .Gdy zadzwonił dzwonek na lekcje zaczełam sie pakować . Podszedł do mnie Matthew .

-Naprawde coś , sie sało ?-spytała chłopak .

-Nie na niby .-powiedziałam oschle . Miałam zły chumor a on sie mnie pyta czy,, naprawde coś sie stało''. Wkurzył mnie strasznie .

-Ej , sory . Niechciałem nic złego powiedzieć . Co sie stało ?-powiedział kładząc ręke na moim ramieniu .

-Nieważne ..To ja przepraszam żle sie zachowałam .-żal mi sie go zrobiło . Po prostu sie na nim wyładowałam . To nie jego wina .

-Jak coś to jestem do usług .

-Dzięki . Ide na stołóweke idziesz ze mną ?-zapytałam

-Nie , musze jeszcze cos dopytać nauczyciela . Może innym razem .

-Ok , spotkamy sie póżniej .-po tych słowach wyszłam z klasy i szłam na stołówkę . Weszłam na sale i rezejrzałam się . Przy jednym stoliku siedziła już cała moja paczka . Przysiadłam się do nich.

-Cześć-powoedziłam do wszystkich , a oni mi odpowiedzieli .

-I jaki wyrok za płonący zeszyt ?-spytałam Colina i Justina .

-Po pierwsze on całkiem nie płonoł , tylko lekko sie fajczył . Po drugie szybko zaaregowaliśmy ,a po terzecie ..-mówił Colin.

-Po prostu dostaliśmy po uwadze niepomijając gadki z derektorem .-przerwała chłopakowi Justin .

-Strasznie przynudzał -powiedził Colin .

-A zmieniając temat . Na co idziemy dzisiaj do kina ?-spytała Jane .

-Wyszedł niedawno jakiś horror . Podobno całkiem niezły . -powiedził Liam .

-No to musimy koniecznie iść -powiedział Colin .

-A niebędziesz srał po gaciach na mocniejszych scenach -spytała drwiąco Jane .

-Już sie o to nie bój. -powiedził szczerząc się .

-No dobra , czyli po tej lekcji jedziemy na to coś co powali Colina ? -spytał Justin .

-No niezupełnie . Naipierw wstąpimy do szpitala .-powiedził Liam .

-Po co ??-spytał Colin .

-Bo to jedyny sposób dzięki któremu Mer jedzie z nami -wytłumaczył Liam . Wtedy wszyscy spojrzeli sie na mnie . Odrazu pośpieszyłam z wyjaśnieniami .

-Moja przyjaciołka leży w szpitalu . Chciałam ją dzisiaj odwiedzić , a potem Liam uswiadomił że idziemy dzisiaj do kina . Więc trerzeba było to jakoś pogodzić -powiedziłam wzruszając ramionami .

-To dlatego cie wczoraj nie było ?-zapytała Jane .

-Taaa , miałam trudny dzień -powiedziłam smutno .

-No i dla tego idziemy do kina -powiedziła Justin z uśmiechem .Potem zadzwonił dzwonek i razem z Liamem poszłam na historie . Robimy jakiś durny projekt i szczęśliwym trafem nauczyciel wyznaczył mi Liama . Po historii spotkalismy się wszyscy przed szkołą . Najpierw podjechaliśmy do sklepu spożywczego po ulubione chrupki czekoladowe Sahry . Jak sie obudzi bo NAPEWNO SIE OBUDZI to nie obejdzie sie bez swoich ulubionychł chrupek . Je je nałogowo .Potem wsąpiliśmy do szpitala . Czekali na mnie przed pokojem ,a ja weszłam do sali . Położyłam chrupki na szwce nocnej . Usiadłam obok na krześle i wziełam ją za ręke .Była taka nieruchoma . Co było do niej niepodobne . Zawsze gadała za dwóch , ale też umiała mnie wysłuchać . Teraz leży na łóżku bez ruchu .

-Tak sie zastanawiam ... Jakim ty dziwnym trafem nie zobaczyłaś tego samochodu . Jak on mógł nie zauważyć ciebie . Jak do tego wogóle doszło ... ale i tak wszystko sie ułoży . Będe się tobą opiekować . -powiedziłam i wyszłam przygnełbina z sali . Strasznie chciało mi sie płakać .

-No to idziemy posikać sie ze strachu! ...-powiedziła z entuzjazmem Colin a potem ucichł bo zobaczył że mi do śmiechu wcale nie jest .

-Przepraszm , że naciągnołem cie na to kino . Chyba to nie jest za najlepszy pomysł ..-powiedziła Liam .

-Nie, dobrze mi to zrobi -powiedziłam .

-Wcale nie musisz . Jesteśmy strasznie samolubni -powiedził Justin .

-Zawsze możesz na nas liczyć -powiedziła Jane przytulając mnie .

-One sie ściskają !-powiedził Colin .

-Trzeba skorzystać z okazji !!-powiedził Justin .

-Panowie grupowy uścisk . -powiedził Liam i wszyscy troje sie na nas rzucili .

-Colin cioto ! Wbijasz mi sie w biodro !-powiedziła Jane i wszyscy zaczeli się śmiać . Potem wyszliśmy ze szpitala i pojechaliśmy do kina . Kupilśmy bilety i zajeliśmy swoje mjejsca . Film była całkiem niezły . Oczywiscie nieobeszło sie bez komentarzy Colina , aż w końcu napwdopodobniej Jane rzuciła w niego czymś i sie zamknoł .Po seansie weszliśmy do budki na zdjęcia normalnie jak z jakiegoś filmu i porobiliśmy sobie zdjęcia . Każdy wzioł sobie po jednej kopi. Dobrze się bawiłam z tymi wariatami .Myśle ,że zyskałam prawdziwych przyjaciół .

Do domu wróciłam około 20 a tam czekały na mnie dobre wieści .

-Meredith !Choć tu szybko !-krzyczała uradowana ciocia . Zdjełam buty i weszłam do salonu .

-Co sie stało ?

-Sarah sie wybudziła !!

-Nie wierze !! Naprawde !! O boże , jak ja sie się ciesze !-krzyczałam podskakując .

-Właśnie dzwonili jej rodzice . Nowe leczenie naprawde coś dało .-powiedziła ciocia .

-Wiedziłam , że wszystko sie naprawi .-powiedziłam i podbiegłam do cioci przytulając i całując w czoło . Po nowinach cioci pobiegłam do swojego pokoju i przyczepiłam zdjęcie z moimi przyjaciółmi na tablicy . Potem chwyciłam za komórke i zadzwoniłam do Sahry .Odebrała po pierwszym sygnale .

-Mer ?

-Sarah ? Jak ja sie ciesze że sie obudziłaś . Teraz ciocia rzczej mnie nie póści do ciebie , ale jutro po lekcjach do ciebie napewno przyjde . Jak dobrze słyszeć twój głos -powiedziłam .

-Meredith ,musze z tobą natychmiast pogadać -powiedziała przez płacz .

-Co ? Co sie stało ? Przcież już jest wszystko dobrze..

-Błagam cie .

-Już jade .
--------
No i mam 6 rozdział :D . Jakoś ciężko mi szło dzisiaj z pisaniem ale w końcu sie udało .
Piszcie co sądzicie . Pozdrawiam : **

piątek, 9 marca 2012

Rozdział 5

-Chodzi o twoją przyjaciółkę ..-powiedziła cico ciocia.Zamknełam oczy i wstrzymałm oddech . Prosze tylko nie Sarah ! Tylko nie ona ! Błagam !

-Wyszła na spacer , gdy przehodziła przez ulice potrącił ją samochód . Wezwali karetke i jest juz w szpitalu . Straciła dużo krwi i przy upadku uderzyła gową w asfal . Jest w śpiączce . Są bardzo małe sznase ,że wyjdzie z tego .-powiedziała ciocia płacząc . Była bardzo wrażliwa ..

-Nie ..-ledwo wyszeptałm . To niemogło się zdażyć ..

-Tak mi przykro Meredith -powiedziła płacząc ciocia .

-Nieprawda !! Kłamiesz ! To niemogło się stać ! -wybuchłam .

-Meredich ... -zaczoł Paul ,ale ja mu przerwałam . Już niemówiłam do nich . Po prostu wylewałam potoki słów z siebie .

-Wszyscy kłamiecie !! Rozmawiałam z nią jakies 2 godz. temu . Nic jej nie jest !! Jak zwykle wzdychała do Jedena . Gadałyśmy o jakiś głupotach ! Nic jej niejest . Pewnie siedzi sobie teraz w domu i je te obrzydliwe czekoladowe chrupki z roczynkami wyjadajac samą czekolade . Zachowuje się normalnie ! Bo nic jej niejest !! Wcale nieporącił jej ten cholerny samochód !!! Kłamiecie !-krzyknełam na nich i pobiegłam do swojego pokoju .Rzuciłam się na łóżko i chciałam się wyładować płacząc . Ale nieumiałam , poprostu nieumiałam . Byłam strasznie wściekła na ten cholerny świat ! Przeklinałam i darłam się przez jakąś godz. a potem zasnełam ...

Obudziła mnie ciocia wchodząc do mojego pokoju . Usiadłam na łużku i spojrzałam na zegarek . Było po 9 . Już dawno spóżniłam się do szkoły . Ciocia Judit usiadła obok mnie i wzieła mnie za ręke .

-Jak się czujesz kochanie ?-zapytała cicho .

-Nie zadobrze -powiedziałam niepatrząc jej w oczy .

-Paul wzioł dzisiaj wolne . Nie pójdziesz dzisiaj do szkoły . Pojedziemy na lotnisko i polecimy no Phoenix , owiedzić Sahrę . Co ty na to ?-spytała ciocia .

-Dobrze .-powiedziałam cicho .

-Za godzine musimy wyjechać , szykuj się i zejdź na dół na śniadanie . -powiedziała ciocia i wyszła .Godzinę póżniej wyszliśmy z domu . Około 14 bylismy już w szpitalu .Podeszliśmy do recepcji.

-Przepraszm . Gdzie leży Sarah Bradely ?-zapytała ciocia jakąś kobiete z recepcji. Recepcjonistka wpisała coś do komputera a potem oznajmiła.

-Trzecie piętro pokój 336 .

-Dziękuje -powiedziała ciocia .Poszliśmy do windy . Wjechaliśmy na 3 piętro . Szliśmy w kierunku pokoju 336 . Przed pokojem siedział tata Sahry i jej starszy brat . Widziałam że w pokoju siedzi obok niej mama .

-Bardzo nam przykro ..-powiedziła ciocia do pana Bradleya .

-Jak z nią ?-spytała ciocia .

-Jest lepiej niż wczoraj . Niewybudziła się ze śpiączki ,ale lekarze mówią że jest szansa .

-To dobrze . Miejmy nadzieje , że wszystko sie dobrze zkończy -powiedziała ciocia Judit .

-Czy mogę do niej wejść -zapytałam tate Sahry .

-Myśle ,że tak .-powiedział . Weszłam do sali . Na łóżku leżała Sarah a obok niej siedziła jej mama . Gdy ją zobaczyłam poczułam wielką gule w gardle ,której niemogłam przęknąć .Miała poopieraną twarz i szwy nad prawym okiem . Popodłączali do niej różne kable .Obok łóżka stały różne sprzęty . W sali było bardzo cicho . Słychać było tylko pikanie aparatury .

-Dzieńdobry-powiedziałam smutno do mamy Sahry .Kobieta odwróciła sie do mnie . Oczy miała napuchniete od płaczu .

-O Meredith . Przyleciałaś z Los Angeles ?-zapytała cicho .

-Tak , mogę obok niej usiąść ?

-Oczwiście , zostawie was same .-powiedział wychodząc .Usiadłam obok przyjaciółki na krześle . Przusunełam sie i ujełam ją delikatnie za ręke . Znów ta góla w gardle . Na jej dłoni zobaczyłam branzaletke taką samą jak moją . Z tym samym cytatem tylko jej była z małymi różyczkami a nie z liljami .

-Wyjdziesz z tego ..-powiedziłam załamujacym sie głosem .

-Nie ma innej opcji . Jesteś silna . Dasz rade . Zanim zdąże się obejrzeć znów będziesz paplała bez powodu . Narzekała na nieukładające sie włosy . Mamrotała że życie jest niesprawiedliwe . Znów bedziesz zawracała mi głowe tematami że Jaden jest strasznie słodki . Jak zwykle zadzwonisz o 3 nad ranem bo miałaś jakis koszmar . Wparujesz mi do domu i wyjesz wszystkie słodycze . Pocieszysz mnie jak będe miała zły dzień . Bo wyzdrowiejesz ..Obiecuje ci to -powiedziałam z szklanymi oczmi .Pocałowałm przyjaciółke w czoło i nadal trzymając ją za ręke usnełam .

Obudziłam się przykryta jakimś kocem . Pewnie jak ciocia wchodziła przykryła mnie . Spojrzałam na przyjaciołkę . Nadal leżała w tej samej pozycji co wcześniej . Wtedy weszła cocia .

-Musimy już jechać bo nam samolat ucieknie -powiedziała ciocia .

-Już ide -opowiedziałam .

-Jescze cie odwiedze -powiedziałam do Sahry i scisnełam jej mocniej dłoń a potem póściłam . Wyszłam z sali i pożegnaliśmy się z rodziną Sahry . Jak wychodziliśmy co dziwne zauważyłam Jenden kierującego się do sali Sahry . Nic niemogłam do niego podejść bo już spieszyliśmy się na samolot . Gdy byliśmy juz w domu . Poszłam do pokoju i wziełam zdjęcie oprawione w ramke , które stało na moim biurku . Na zdjęciu byłam ja i Sarah objete siedziałyśmy na trawie . Nie mogłam już tu siedzieć ! Szybko zbegłam po schodach i załozyłam buty .

-Wychodze !! -krzyknełam nie czekając na odpowiedź i wybiegłam z domu . Niemogłam juz wytrzymać w zamknietym pomieszczeniu . Potrzebowałam świeżego powietrza .Szłam chodnikiem aż w końcu zobaczyłam morze . Nie wiedziałam ,że tak blisko niego mieszkam . Weszłam na plaże . Zdjełam trampki i poczułam piasek między palcami . Usiadłam na ziemi i podciągnełam nogi pod brode . Zaczełam mysleć o Sahrze patrząc się na falującą się wode .

****Liam ****

Stałem pod domem Meredith . Podeszłem do drzwi i zadzwoniłem .Otworzył mi pan Jonson .

-Dobrywieczur .Jestem Liam Horan kolega Meredith ze szkoły . Czy jest Meredith ?-zapytałem z nadzieją .

-Nie, wyszła jakieś 30 min temu .Myśle że potrzebuje troche samotności . .-powiedziła mężczyzna .

-Co sie stało ?

-Mysle że to sa osobiste sprawy . -powiedził pan Jonson .

-No tak .. Przepraszam za nachalość . Dowidzenia .-powiedzałem i poszedłem w strone domu .Co sie dzieje ? Nie było jej dzisiaj w szkole , a jak do niej dzwoniłem to nieodbiera. Szłem obok plaży i ją zobaczyłem .

****Meredith****

Czemu ludziom obok mnie zawsze dzieje się coś złego ? To niesprawiedliwe . Jak ci ludzie jeżdżą po tych drogach !! Jak ktoś wogóle mógł jej nie zauważyć i przejechać . Co jak nie wyzdrowieje ??! Jeśli zostawi mnie ! Nie ona nie może tego mi zrobić ! Po chwili usiadł obok mnie Liam . Skąd on sie tu wziął ?!

-Hej , wszystko w parządku ?-zapytał Liam . Po tych słowach jagby coś we mnie pękło .Schowałam twarz w dłoniach i zaczełam płakać . Nie płakałam od 6 lat !!! Naprawde musiałam to mocno przeżywać .

-Ej , co się stało ?-powiedziła zasmucony obejmując mnie . Oparłam się o jego ramie i schowałm twarz w jego klatce piersiowej .

-Moja najlepsza przyjaciółka jest w szpitalu . Miała wypadek i ma małe sznase ...-i już niedokonczyłam bo znowu wpadłam w płacz .

-Będzie dobrze , obiecuje ci to -powiedział patrząc mi w oczy a ja się rozpłakałam .
---------
Przepraszam że tak długo nie dodawałam , ale teraz mam mnóstwo nauki .
Miłego czytania :D

wtorek, 6 marca 2012

Rozdziłał 4

Szłam przez zapełniony korytarz szkolny z zawieszoną na ramieniu torbą i trzymałam kartke w ręku z planem lekcji . Szkoła była 3 razy większa od mojej poprzedniej i napewno uczyło się tu 4 razy więcej ludzi . Zatrzymałam się i popatrzyłam po korytarzu . Czy ja przypadkiem nie przechodziłam tym korytarzem już 3 raz .Poddaje się !! Nieznajde tej szafki .-oprłam sie o szafki zrezygnowana . Może by tak pójść do sekretariatu i poprosić o pomoc . Tak ale zanim ja znajde sekretariat to zkończy sie przerwa i minie połowa lekcji .

-Zgubiłaś się ?-powiedział znajomy roześmiany głos .Podniosłam głowe i moim oczom ukazał się Liam .

-Hej ,dzisiaj niezupełnie . Szukam szafki -powiedziałam pokazując kartke z planem lekcji i numerem tego ustrojstwa.Zobaczył kartke i wpadł w śmiech .

-Co jest ??-zapytałam zażenowana .

-Opierasz się o nią -powiedział nadal się śmiejąc .

-Ooo .... -odwrociłam się . Faktycznie to była moja szafka . A ten w jeszcze większy śmieczh .Włożyłam kziążki i włożyła potrzebne do torby.

-No ładnie to tak śmiać się ze mnie -powiedziałam i przywaliłam mu lekko kziążką w głowe .Wtedy zadzwonił dzwonek na lekcje .

-No a ładnie to tak ludzi bić - powiedział śmiejąc się i zabrał mi torbe .

-Liam !!-krzyknełam biegnąc za nim .

-Liam , debilu oddaj mi torbe-krzyknełam .Na korytarzu juz nikogo niebyło .

-Spożnie się na lekcje -Wydarłam się i wtedy wbiegliśmy do jakiejś sali . Przed tablicą stał nauczyciel tzymający w reku krede . Właśnie odwracł sie by zobaczyć kto mu wbiegł na lekcje .Cała klasa była wpatrzona na nas . Liam,kretynie co ty narbiłeś . Teraz wszyscy sie na mnie gapią jak na jakąś wariatke .

-Pan Barker . Jak miło że nas pan saszczycił swoją obecnością .-powiedział nauczyciel .

-Jestem zwarty i gotowy do nauki prze Pana.-powiedział z usmiechem Liam .

-Niech zgadne , a to jest nowa uczenica . Pani Carper .-nadal ciągnął nauczyciel .

-Tak jestem nowa -ozajmiłam .

-No dobrze . Panie Horan czy mógłbyś oddać pani Carper torbe, bo napewno nie jest pańska i juz nieprzeszkadzać mi w lekcji ??

-Jasne -podał mi torbe i usiadłam w wolnej czyli przedostaniej ławce .Liam usiadł za mną .Lekcja jak lecja . Upłyneła dość szybko . Pan Carter uczyła historii .Nie była jakiś tragiczny .Gdy zkończyła się lekcja podeszłam do Liama .

-Przez ciebie wyszłam na idiotke -powiedziałam ze złością .

-Niebyło , aż tak żle .-powiedział uśmiechnięty . Jezu on zawsze sie tak szczerzył ... Czy następny wieczny optymista .

-Ok nieumiem sie na ciebie gniewać .Ładnie przeprośosisz i zostaniesz moim przewodnikiem na dzisiaj .-powiedziałam pokazując plan .

-Umowa stoi . Bardzo , bardzo cię przepraszm -powiedział patrząc mi w oczy . O rany jakie on miał cudowne oczy ....

-Wbaczam ci. To gdzie mam angielski ty mój wierny przewodniku? . -spytałam i podałam mu swój plan .

-Hymm .. Musimy iść tam .-wzkazał palcem i ruszyliśmy .Potem miałam jeszcze geografie , matme i biologie . Matme miłam tylko z Liamem . Oczywiście na każdej przerwie odprowadzał mnie pod klase bo przecież musiał wywiązać się z umowy .Po biologi była przerwa na lunch i poszliśmy na stołówke .

-Zapoznam cie z moją paczką ,ok ?-spytał chłopak .

-Spoko -odpowiedziałam z usmiechem .Podeszliśmy do jednego ze stolików . Siedziły przy nim 3 osoby . Dwoch chłopaków i jedna dziewczyna .Jeden to blondyn o brązowych oczach i kolczykiem na języku .Drugi to potężny brunet z fryzurą ala Bieber . Obok nich siedziała dziewczyna z burzą rudych loków o zielonych oczach . Była drobna ale widać że jagby przyszło co do czego to niejednemu dała by rade .

-Hej !!-powiedział wesoło do wszystkich mój przewodnik .Oni wszyscy zrobili zdziwiona mine ,oprócz tego z kolczykiem .

-Mer to Colin i Justin . -powiedział . Chłopaki przywitali sie ze mną . Czyli ten blondasek to Colin a ten Bieber to Justin . Nawet imie mu pasuje . Haha zaśmałm się w duchu ,lecz nie dałam tego po sobie poznać . Jeszcze tego brakowało ,żeby więcej ludzi uważło mnie za idiotke .

-Hej -przywitałam się z nimi .

-A to jest Jane -powiedział i sie przywitałyśmy .Usiadłam przy stole .

-Dobra , ide po żarcie . Idziesz ze mną ??-spytał mnie

-Nie , dzięki mam swoje .

-Spoko , zaraz przyjde -powiedział usmiechnięty .Odszedł a ja wyjełam lunch .

-Co się stało z naszym miśkiem ??-zapytała Jane

-No mówiłem wam .Wczoraj miał do mnie przyjść . Spóżnił się z 40 min a potem taki wesoły chodził -powiedział Colin .

-Myślałam ,że on tak sie szczerzy zawsze.Wczoraj też taki był -powiedziałam przegryzając marchewke.

-Ty się z nim spotkałaś tak mniej więcej o 20 ?-spytał Colin

-Tak , zgubiłam się i zaprowdził mnie do domu .Troche pogadaliśmy , ale zachowywał się tak jak dzisiaj.-powiedziała.

-To już nic nierozumiem ..-powiedziła Jane .

- Hahahaha-ciągle się śmiał Justin .

-Ej co ci jest ? -zapytała Jane .

-No nie teraz ten -powiedział zrezydnowany Colin .

-Najwyrazniej Meredith tak mu poprwiła chumor -powiedziła śmiejąc Justin .

-Faktycznie .Może tak być..-powiedziła w zamysleniu Jane patrząc na mnie .

-Pogubiłam się . Czyli teraz zachowyje się tak jak nie zawsze czy zawsze tak suszy zęby ?-zapytałam .

-No właśnie najzupełniej normalnie . Od ..no wiecie czego -powiedział Colin i wszyscy umilkili.Nikt się nieodzywał . Więc musiałam coś powiedzieć.

-Jak to jest normalne zachowanie , to ja chyba źle trafiłam -powiedziłam usmiechając się . Wszyscy zaczeli się śmiać .

-Witaj w naszym gronie-powiedział Justin .

-Ej , o co chodzi ? Czemu wszyscy się tak śmiejecie ?-spytał Liam podchodząc do nas z pełna tacą .

-Masz zabawną koleżanke -powiedział Colin .

-Wiem -powiedział i uśmiechną sie do mnie .

-Idziecie na impreze do Scarllet ?-zapytała Jane .

-No jasne . Kotku moje drugie imie to impreza-powiedział Colin ,,tańcząc '' . Potem się do niego przyłączył Justin .

-Debile -skometowała Jane jedząc swoją sałatke . Ja tylko się śmiałam . Obok nich przechodził jakiś ogomny chłopak a oni niezauwazuli go i wytroącili mu cole z reki i napój wylądował na tym gościu . Chciał im chyba przywalić ,a oni zaczeli uciekać i wybiegli ze stołówki .

-Liam ?-powiedziała Jane .

-Nom..?-spytał przeżuwając kanapke .

-No rusz dupe i pomuż naszym debilom -powiedziła dziewczyna .

-No już ide , ide -powiedziła dopijając cole .

-Pewnie mi to troche zajmie . Jane zaprowdziś Mer pod sale ?-zapytał chłopak .

-Pewnie . Idż już lepiej bo chłopaki będą mieć jutro pokaźne limo -oznajmiła dziewczyna .

-No ide już -powiedziła i wyszedł z stołówki .

-Hymm...ciekawie tu macie -powiedziałam .

-No pewnie , nawet nie wiesz ile razy Liam musi ich wyratować -powiedziała śmiejąc sie .

-Ten gościu co chciał przywalić Colinowi i Justinowi był dość masywny. Myslisz że da se rade ?-zapytałm z niepokojem .

-No coś ty! Jak Greg niebędzie chciał zostawić chłopaków to Liam da mu po dupie-powiedziła dziewczyna.

-Nie wiedziała że jest taki dobry -powiedziłam .

-Bo nie wiedziałaś go w akcji. Tylko z takim jednym gościem jest równy , a tak to w tej dziedzinie wszystkich przewyższa .-powiedziała i tym momencie zadzwonił dzwonek .

-Idziesz ze mną dzisiaj

-Jaką masz lekcje ?-zapytała

-Chemie z panią Wilmord .-odpowiedziałam

-O to mamy razem . Choć -powiedziała .Wyszłyśmy ze stołówki i ruszyłysmy na chemie .

-Idziesz dzisiaj ze mną do centru handlowego po sukienke na impeze do Scarllet ? -zapytała .

-Mogę iść . Kiedy ?

-Odrazu po lekcjach . Dla ciebie też coś znajdziemy.-powiedziała dziewczyna .

-Dla mnie ? Myślisz że mogę przyjść ?-zapytałam .

-No oczywiście !! Im nas więcej tym weselej ,no nie ?Zaraz zapoznam się z Scarllet .-powiedziała Jane ciągnąc mnie w kierunku jakiejś dziewczyny . Była to niezawysoka blondynka z pięknymi lokami i mlecznymi oczami .

-Hej Scarallet !-powiedziała Jane .

-Cześć -odpowiedziała blondynka .

-Scarllet to jest Meredith . Merdith to Scrallet .-zapoznała nas Jane . My sobie podałyśmy ręce .

-To do ciebie się tak przyczepił Liam -stwierdziła uśmiechnięta dziewczyna .

-No raczej ja do niego . Nie ma jak przyczepić się do człowieka -powiedziłam odpowiadając uśmiechem .

-Musze kiedys spróbować . -powiedziła smiejąc się .

-Ej ,przyjzdziesz do mnie na impreze w sobote ?-zapytała Scarllet .

-No pewnie . Dzięki za zaproszenie .

-Nie ma za co . Zaczynamy o 18 :00 .

-Ok , to my idziemy bo pani Wilmord nie jest za cierpliwa .

-To do zobaczenia .-powiedziłam odchodząc .

-Pa !- krzykneła dziewczyna .Poszłyśmy z Jane na chemie ,ale na szczęście zdążyłyśmu przed nauczycielką .Po lekcji wyszłyśmy razem ze szkoły .

-Idziemy ??-zapytała Jane .

-Gdzie idziecie i czemu bezemnie ?-zapytał znikąt Liam .

-Idziemy do centrm handlowego po jakieś nowe ciuchy na impreze do Scarllet -powiedziałam .

-I nie zabieracie mnie ze sąbą . Jane kradniesz mi koleżanke . -powiedział z udawanym wurzutem .

-Spadaj , wreszcie znam jakąś normaloną dziewczyne która pójdzie ze mną na zakupy bez robienia mi opciachu w przeciwieństwie do was .-powiedziała Jane do Liama .

-Gdzie idziecie ?-podbiegli do nas Colin i Justin .

-Idziemy na zakupy !-powiedziała Jane pokazując na siebie i na mnie palcem .

-I nie zabieracie nas ze sobą.. -powiedział Justin.

-No następny !-wkurzyła sie Jane .

-Wy mi tylko wszędzie opciach robiecie ...-powiedziała Jane .

-Ale za to nas kochasz -powiedzieli na równo wszyscy troje .

-No dobra idziemy -powiedziła zrezygnowana Jane .Ja tylko się śmiałam . Jak już wiecie poszliśmu wkońcu całą piatką . Pochodzilismy po sklepach . Jak się okazało była to impreza nad basenem więc oprócz nowej sukienki Jane musiała mieć kostium kąpielowy . No a jeśli o mnie chodzi to niezabardzo mi się teraz uśmiecha ta ipreza nad basenem . W końcu stwierdziłam , że kupie sobie kostium ale niebede wchodziła do wody . Pewnie i tak połowa dziewczyn nie wejdzie do wody żeby sobie niezniszczyć makijażu i fryzury . No więc kupiłam jasny kostim dwuczęściowy kostim z górą bez ramiączek w drobne jasno zielonu kwiaty . Wahałam się też pomiędzy taki jednym wiązanym u góry jednolitym -białym, ale Jane stwierdziła ,że w tym pierwszym lepiej wyglądam . Chłopcom jak to chłopcom wszystkie sie podobały . Jak wychodziłyśmy z przebieralni gwizdali i klaskali ,że ludzie się na nas patrzyli .Kupiłam sobie jeszcze nową sukienke . Jane kupiła sobie czerwony koststium , który podkreślał jej włosy . Oprócz tego kupiła chyba z 3 sukienki bo niemogła się zdecydować która jest lepsza . Po skończonych zakupach poszliśmy na pizze . Gdy zjedliśmy Colin Justin musiał wracać do domu . Ja musiałam jeszcze pojechać do Galeri cioci bo prosiła mnie rano żebym jej pomogła . Jane stwierdziła że widziła w jakimś sklepie zajebistą sukienke i musi ją mieć , więc sostała jeszcze z Liamem i poszła do tego sklepu . Do Galeri cioci dojechała w niecałe 20 min .Weszłam do budynku .

-Ciociu ! Juz przyszłam ! Gdzie jesteś ?- wydzierałam się po Galerii .

-Tu jestem !-usłyszałam jakiś głos z oddali .Ciocia Judit siedziła na podłodze i przeglądała jakies papiery . No bo po co jej biurko ? Zawsze lepiej oczywiście siedzieć na podłodze .

-Przyszłaś troche póżniej . Jak tam pierwszy dzień w szkole ?Poznałaś kogoś ?-zapytała .

-Tak , dużo fajnych osób .Jden taki chłopak zapoznał mnie ze swoją paczką . Tak dziewczyna zaprosiła mnie na impreze w sobote i byliśmy w centrum handlowym żeby wybrać sobie z Jane jakieś nowe ciuchy .-powiedziałam .

-To fajnie , że znalazłaś odrazu jakies towarzystwo -powiedziła usmiechnięta .

-Też się ciesze . Moge iść w sobote na ta impreze , no nie ?

-Oczywiście . A teraz pomóż mi .Rozpakuj te obrazy z tej folii i zaraz je powiesimu -powiedziała pokazując palcem .

-Dziękuje -podeszłam do cioci i pocałowałam ją w czoło . Zabrałm się do roboty . Rozpakowałuśmy wszystkie obrazy i powiesiłysmy z połowe . Oczywiście ciocia stwierdziła z 20 razy że ,,ten nie pasuje tutaj '' ,,tek krzywo wisi '' ,,ten wogóle się nienadaje'' więc przewieszłyśmy je bez końca śpiewając jakieś stare piosenki , Które ciocia póściła . Po jakiś 2 godz. przyszedł Paul i pomógł nam z tymi obrazami i nosiła jakies ciężkie pudła . Posiedziłam z nimi jeszcze z godz. i wyszłam bo musiałam odrobić jeszcze lekcje . Gdy wychodziłam potknełam się o jakiś kamyk i upadłam na ziemie . Nie miałam zapietej torby więc wszystkie kziażki mi wypadły .

-No super-mruknełam pod nosem i wziełam się za zbieranie wszystkich rzeczy . Gdy chciałam podnieść jakiś zeszyt ktoś mie wyręczył i poniósł go za mnie . Spojrzałam na tą osobe . Był to chłopak mniej wiecej w moim wieku .Widać było że był wyższy odemnie . Jego ciemne włosy były rozczochrane w niedbały sposób . Była ciemnej karnacji i oczu miał prawie czarne . W uchu miał czarny kolczyk .

-Przyda ci się pomoc -powiedził podając mi rzeczy .

-Też tak myśle. Dzięki. -wszystko włożyłam do torby ,zasunełam ją i wstałam z ziemi otrzepując się z resztek jakiejś trawy .

-Nie ma za co ślicznotko . Jestem Mathew .-wyciągnął do mnie ręke .

-Meredith -powiedziłam podając ręke .

-Niewidziłem cie tu wcześniej . A widziłem wszystkie piękne dziewczyny w okolicy .

-Jestem tu nowa . Wprowadziłam się w czoraj z moją ciocią . Otwiera tu Galeriie .-wskazałam budynek palcem .

-Aaa , do pana Jonsona . -powiedził zdejmując kawałek trawy z moich włosów .

-Ja musze już iść . Pewnie zobaczymy się w szkole . Do zobaczenia !-powiedział

-Pa! -odkrzyknełam . Ci ludzie w tym mieście są bardzo miło nastawieni .Podoba mi sie tutaj . Poznałam tylu fajnych ludzi . Uśmiechnełam się do siebie i poszłam do domu . Gdy weszłam do pokoju pierwsze co zrobiłam to wejście na skeypa .Strasznie się stęskniłam za Sahrą . Opowiedziała jej o wszystkim . Ona stwierdziła że mam tu powodzenie ,ale ja i tak niewiedziłam o ci jej chodzi .Ona przez godz. wzychała i opowiadała jaki Jaden to jest cudowny . Podkochiwała się w nim od roku ale bała sie do niego zagadać . Gdy skończyłyśmy gadać . Odrobiłam lekcje . Cioci i Paula jesze niebyło pewnie jeszcze coś robią w Galerii. Poszłam do salonu i włączyłam jakąś kiepską komedie przy której zasnełam .

-Kochanie..-powiedziała ciocia smutnym głosem budząc mnie .

-O zasnełammm przy tem filmieee- powiedziłam ziewając . Popatrzyłam na ciocie Judit .Miała bardzo smutyny wyraz twrzy . Co ??! Ciocia smutna ? Nie w chumorze ?!

-Boże co się stało ...?-zapytałam przerażona .

----------------------------

Ciesze się bardzo , że ktoś zaczoł czytać !!!

Zmieniłam nazwisko Liama z Horan na Barker xD Po zastanowieniu stwierdziłam

że faktycznie to dziwacznie brzmi .

Daje 4 rozdział jeden z dłuższych . Piszcie co sądzicie .